Fiaty 126p były w PRL-u samochodami wielozadaniowymi. Służyły rodzinom podczas wakacyjnych wypraw do Bułgarii, pracowały jako auta dostawcze, a nawet były wykorzystywane w roli radiowozów. Replikę milicyjnego „Kaszlaka” zbudował pewien pasjonat aut minionej epoki.
„Maluchy” radiowozy nigdy nie były częstym widokiem. W latach 80. i 90. służyły głównie dzielnicowym i dostarczano nimi wewnętrzną pocztę. Niewielkie rozmiary i słabe osiągi oznaczały, że Fiaty 126p nie nadawały do typowej milicyjnej pracy. Zarówno pościgi (chyba, że za pieszymi) jak i przewóz aresztowanych nie wchodziły w grę. Jedyną opcją rozszerzenia możliwości samochodu było wymontowanie tylnej kanapy i transportowanie psów.
Replika milicyjnego „Malucha” jest w 90 proc. zgodna z oryginałem. Twórca zadbał nie tylko o odpowiedni lakier i oznakowanie. Fiat 126p otrzymał pochodzącego sprzed lat "koguta", syrenę i radio używane dawniej przez funkcjonariuszy. Oczywiście nie zniknęły częste problemy z mechaniką pojazdu. Na szczęście wszystkie naprawy są proste, a nawet zerwanie linki od rozrusznika nie unieruchamia auta. Na ulicach taki radiowóz zawsze budził uśmiech – kiedyś politowania, dzisiaj nostalgii.
sj/tb/