Trwa ładowanie...
08-06-2016 19:44

Limit alkoholu we krwi. Zwiększenie go to dobry pomysł [felieton]

Limit alkoholu we krwi. Zwiększenie go to dobry pomysł [felieton]
dx6ja5q
dx6ja5q

Nie jesteśmy narodem, którego przedstawiciele wsiadają za kółko po alkoholu, tak jak widzą to policjanci. Zdecydowana większość kierowców na pomysł, żeby prowadzić na „podwójnym gazie”, reaguje tak jak należy, czyli ze zdziwieniem lub oburzeniem. Dlaczego więc nie zwiększyć limitu dopuszczalnego stężenia alkoholu we krwi, jak w większości krajów zachodnich? To racjonalny pomysł.

_ felieton Marcina Klimkowskiego _

Burzę w szklance piwa wywołał Maciej Banaszak, były poseł, ze stowarzyszenia Kierowca.pl, przedstawiciel grupy doradców Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa. Stwierdził, że wypadki w Polsce nie są winą pijanych kierowców, tylko złego stanu dróg i samochodów. Zaproponował zwiększenie limitu alkoholu do 0,5 promila (tak jest na Zachodzie, w Wielkiej Brytanii i Irlandii nawet więcej, bo wynosi aż 0,8 promila).

Wysłaliśmy do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa oficjalne zapytanie. Odpowiedź nie pozostawia wątpliwości: „Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa nie pracuje nad zmianami w zakresie dopuszczalnego limitu alkoholu dla kierowców ani nie planuje takich zmian. Do MIB nie wpłynął żaden wniosek w tej sprawie. MIB jest przeciwne liberalizacji przepisów w tym zakresie”. Zatem: nie ma tematu.

A gdyby jednak był? Czy zmiana limitu na „europejski” miałaby sens w naszym kraju, gdzie każdy długi weekend to ponad 1000 zatrzymanych kierowców na „podwójnym gazie”, a wypadki spowodowane przez pijanych mrożą krew w żyłach?

dx6ja5q

Otóż miałaby sens, bo mit o narodzie kierowców-pijaków, to... no właśnie, mit! Krzywdzący i absurdalny dla większości kierowców. Oto dowody.

W 2014 roku, w porównaniu z rokiem 2013, liczba osób zatrzymanych za jazdę po użyciu alkoholu (do 0,5 promila) wzrosła z 24,2 tys. do 27,7 tys. Jednak za jazdę w stanie nietrzeźwości (powyżej 0,5 promila) odpowiedziało w tym czasie 75,6 tys. osób, co jest liczbą porównywalną z wynikiem za rok 2013. Czy oznacza to, że problem polskich kierowców z alkoholem się nasila? Wręcz przeciwnie.

Na podawane przez policjantów dane należy patrzeć poprzez pryzmat liczby przeprowadzonych kontroli trzeźwości. W 2014 roku policjanci użyli alkomatów 15,4 mln razy. To ogromny wzrost względem 2013 roku, zakończonego wynikiem 8,7 mln. Jeśli więc porównamy liczbę kontroli z liczbą przyłapanych kierowców okaże się, że w 2013 roku jeden kierowca jadący z większą niż dopuszczalna zawartością alkoholu we krwi przypadał na 89 przypadków użycia alkomatu. W 2014 roku był to jeden kierowca na 149 kontroli!

Tendencję tę potwierdziły dane za rok 2015. Liczba kierowców przyłapanych na prowadzeniu pojazdu mechanicznego po użyciu alkoholu, czyli od 0,2 do do 0,5 promila, wyniosła 23 297 i była o 16 proc. niższa od wyniku za rok 2014. Liczba osób, które zatrzymano za prowadzenie pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości, czyli powyżej 0,5 promila, wyniosła 67 946, czyli o nieco ponad 10 proc. mniej niż w 2014 roku. W roku 2015, w porównaniu z rokiem 2006, liczba wypadków z udziałem nietrzeźwych kierujących spadła o... 54 proc.

Te malejące policyjne statystyki wymagają jeszcze kilku słów komentarza. Otóż – o czym nieoficjalnie mówią stróże prawa – złapani na „podwójnym gazie” kierowcy, to nie wariaci, którzy wsiadają za kółko po kilku głębszych, ale zmotoryzowani na kacu (ok. 90 proc. zatrzymanych). Tacy, z których alkohol jeszcze nie wywietrzał! Ich problemem nie jest stwarzanie zagrożenia, ale raczej przyjmowanie zbyt dużej dawki alkoholu. To temat dla rodziców, nauczycieli, stowarzyszeń, księży i wszystkich tych odpowiadających za edukację. Temat byśmy pili mniej, a nie tak dużo, żeby następnego dnia rano mieć jeszcze we krwi powyżej 0,2 promila! Na pewno zaś nie dla policji i tych wszystkich, którzy chcą żyć normalnie.

dx6ja5q

Pijemy mniej, a jeśli już więcej, to wsiadamy za kółko na kacu. Potem policjanci trąbią o pijanych kierowcach, którzy w rzeczywistości nie są wcale pijani, a raczej przerażeni swoją lekkomyślnością. Gros z nich nigdy więcej wykroczenia (0,2-0,5) nie powtórzy. Kim są recydywiści, którzy powodują wypadki, o których informują potem serwisy? Kim są drogowi zabójcy? To w większości wypadków recydywiści, którym prawo jazdy zabrano dawno temu. Jest im wszystko jedno. Albo tacy złoczyńcy, którzy wsiadają do auta, mając nawet powyżej 2 promili. Im naprawdę jest wszystko jedno, jaki jest limit dopuszczalny, bo są potencjalnymi zabójcami.

W Polsce pójście ze znajomymi na piwo i wypicie pełnego kufla to ryzyko. Każdy kierowca o tym wie. Będzie powyżej czy poniżej 0,2 promila? Ilu z nas się nad tym nie zastanawiało... To samo dotyczy lampki lub dwóch wina. Tymczasem badania wykazały, że kierowca z zawartością alkoholu do 0,5 promila nie ma żadnych deficytów ani uwagi, ani skupienia, ani refleksu.

Jest jeszcze jeden argument. Już raz ustawodawcy zaryzykowali i postanowili zaufać mądrości Polaków. Pozwolili prowadzić nam motocykle do 125 cm3 bez robienia prawa jazdy kategorii A. Wystarczy mieć prawo jazdy kategorii B co najmniej przez trzy lata, by wsiąść na motocykl i jechać. Krajowe Kasandry wieszczyły, że kraj zaścielony zostanie ciałami „dawców nerek”, którzy bezrefleksyjnie spełnią swoje marzenia o wietrze we włosach, kupią motocykle, wyjadą na drogi bez przeszkolenia i zaczną ginąć. Nic takiego się nie stało! Motocykliści rzeczywiście rzucili się do kupowania jednośladów do 125 cm3, ale potraktowali swoje dwukołowce jako element szkolenia. Statystyki nie wskazują, by ofiar było więcej. A jeśli jest, to winę za wypadki ponoszą kierowcy samochodów, nie małych motocykli. Co było do udowodnienia: Polacy mają swój rozum! Nie chcą zabijać i ranić. Ani innych, ani tym bardziej siebie. Z dopuszczalną zawartością alkoholu we krwi, zwiększoną do 0,5 promila, byłoby podobnie. Potraktowalibyśmy ten zapis
jako wybawienie od stresu porannego kaca (można już jechać, czy nie można), a nie okazję do wypitki i ułańskiej jazdy z zakrapianej wódką imprezy albo grilla do domu.

Odpowiedź Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa nie pozostawia jednak wątpliwości, że temat nie będzie miał póki co ciągu dalszego. Szkoda, bo rządzący mieliby okazję udowodnić, że są przeciwni budowaniu prawa na mitach i stereotypach.

Marcin Klimkowski/moto.wp.pl

dx6ja5q
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dx6ja5q
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj