Lexus GS: auto, którego powstanie zawisło na włosku
W 2010 r. prototyp przedseryjny odbywał na torze testowym w Japonii jazdy próbne przed wdrożeniem do produkcji. Przy linii startu zebrała się grupka inżynierów, ciekawa opinii kierowcy, który z piskiem opon pokonywał kolejne wiraże. Napięcie było spore, bo za kierownicą siedział Akio Toyoda, prezes koncernu i potomek jego założyciela, a zarazem doświadczony kierowca wyścigowy.
Wreszcie auto zatrzymało się przy zebranych. Toyoda wysiadł i pokręcił głową - Nic z tego! Źle trzyma się w zakrętach, musiałem ciągle korygować tor jazdy. Jeśli mamy go produkować, musi być lepszy. Musimy go poprawić - powiedział. To był szok. Nigdy dotąd w historii Lexusa żaden projekt nie został wstrzymany, ale też nigdy szef firmy nie był tak głęboko zaangażowany w tworzenie auta. Zamiast do produkcji seryjnej, Lexus GS czwartej generacji wrócił na deski kreślarskie.
Konstrukcję samochodu gruntownie zrewidowano, wprowadzając wiele poprawek i udoskonaleń. W budowie nadwozia użyto większej liczby nowoczesnych spawów oraz metody klejenia – dzięki temu stało się ono znacznie sztywniejsze. Poprawiło to zachowanie auta w zakrętach, a także umożliwiło zastosowanie nowego tylnego zawieszenia, które nie mogłoby działać prawidłowo przy poprzedniej karoserii.
Nowy Lexus GS spełnił założenia konstrukcyjne, jednak czekała go jeszcze ostateczna próba, którą Akio Toyoda zaplanował na niemieckim torze Nurburgring. Koji Sato, zastępca głównego konstruktora GS, niecierpliwie wyczekiwał ostatniego okrążenia. Tym razem reakcja szefa firmy była bardziej pozytywna niż poprzednio i GS dostał "zielone światło" do produkcji seryjnej.
Źródło: Mototarget.pl
ll/Wirtualna Polska