Lewis będzie królem
– Każdy, kto tutaj jest, wie, że to początek fenomenalnej kariery – podsumował niedzielny debiut Lewisa Hamiltona Martin Whitmarsh z McLarena. – Lewis będzie mistrzem świata, to tylko kwestia czasu – pisze Sport.
Grand Prix Australii wpadła oczywiście w ręce Kimiego Raeikkonena, lecz prawdziwą furorę w Parku Alberta zrobił pierwszy czarnoskóry kierowca F1. I kolor skóry kompletnie nie ma tutaj nic do rzeczy. Ostatnie chwile przed swoim pierwszym startem Lewis Hamilton spędzał ze swoim wieloletnim mentorem, Ronem Dennisem.
Następnie wskoczył do swojego chromowanego McLarena MP4-22, aby zademonstrować całemu światu swój talent. Dwie godziny później rewelacyjny 22-latek w towarzystwie Raeikkonena i Fernando Alonso potrząsał na podium butelką szampana. Całkiem nieźle jak na faceta, który Albert Park zna wyłącznie z symulatora w Centrum Technologicznym McLarena w Woking.
No właśnie, jaki to był debiut? Niki Lauda nie ma wątpliwości: - Jeszcze nigdy nie widziałem takiego wejścia do F1. On zaliczył perfekcyjny wyścig i to obok tak trudnego rywala, jakim jest Fernando Alonso – oznajmił trzykrotny mistrz świata. – Jechać na jego poziomie (Alonso przyp. red.), a nawet przez dwie trzecie dystansu znajdować się przed nim, to cholernie dobra robota.
Już start pokazał, że chłopak jest naprawdę niezły. W pierwszym wirażu – jak stary rutyniarz – objechał Roberta Kubicę i mistrza świata. Potem przez większą część dystansu utrzymywał Hiszpana za plecami. Dopiero podczas drugiej serii pit stopów nastąpiła roszada McLarenów. Jakby tego było mało, przez cztery rundy Anglik otwierał klasyfikację. Zaiste piorunujący debiut. Na drobne błędy można przymknąć oko. Ostatnio równie porywający początek kariery odnotował Jacques Villeneuve. W 1996 roku Kanadyjczyk również w Melbourne wywalczył drugą pozycję. – Jestem podekscytowany – cieszył się na mecie Hamilton. – Przez dłuższy czas miałem za sobą Fernando, a jazda z dwukrotnym mistrzem świata na karku do łatwych nie należy, zwłaszcza, kiedy jest to pierwszy start w F1.
Ron Dennis nie miał żadnych wątpliwości co do talentu Lewisa już od dawna. Po raz pierwszy chłopak zrobił wrażenie na szefie McLaren w 1995 roku, gdy pojawił się na rozdaniu nagród „Autosportu” jako najmłodszy brytyjski czempion w klasie kadet i oświadczył, że w przyszłości chciałby zostać kierowcą McLarena. Niedługo potem malec miał w kieszeni kontrakt z jednym z najpotężniejszych zespołów w F1.