Legendy motoryzacji wiecznie żywe
Rynek samochodów jest podobny do świata filmu i mody. Co roku pojawia się coś nowego, wprowadzane są innowacje, a miliony widzów mają okazję zobaczyć "nową gwiazdę". Większość nowości niknie po chwilowej fascynacji, ale są i takie, które stają się hitem. To właśnie takie jeżdżące legendy starają się wykorzystywać jak najczęściej koncerny samochodowe.
W Europie jednym z najbardziej popularnych samochodów był VW "Käfer" (niem. "Chrząszcz"), znany w Polsce jako "Garbus". Jego powstanie było efektem propagandy hitlerowskich Niemiec. Ministerstwo Rzeszy Niemieckiej na początku lat trzydziestych wyraziło chęć budowy "samochodu dla ludu". Dlatego też został on nazwany Volkswagen.
Ustalono wymiary samochodu, zużycie paliwa i cenę, a na apel odpowiedział m.in. Ferdynand Porsche, prezentując bardzo nowoczesny, jak na tamte czasy, pojazd. Legenda mówi, że wykonane prototypy wydały się Furrerowi zbyt proste i kanciaste, dlatego też "zaproponował" zmianę kształtu samochodu.
Kilkoma kreskami, naszkicowanymi odręcznie, wskazał inżynierowi swoją wizję Volkswagena. W ten sposób powstał znany do dzisiaj kształt Garbusa. Tyle mówi niepotwierdzona legenda. Prawdą jest z kolei, że samochód szybko stał się hitem na Starym Kontynencie, a w USA na równi z VW "Ogórkiem" był kultowym samochodem hipisów.
Sukces na rynku Europejskim to tylko pierwszy etap sukcesów Volkswagena. W chwili gdy u nas rozpoczęła się era Golfa, "Chrząszcz" podbijał rynki Ameryki Południowej, a produkcję modelu przeniesiono do Meksyku. Był to jednak już nowy samochód, jednak łudząco podobny do poprzednika. Nie dziwi więc decyzja, że model ten został ochrzczony mianem New Beetle (ang. "Nowy Chrząszcz").
Powstał on na bazie Golfa IV i ma podobne wymiary. W przeciwieństwie do niego jest jednak wersją czteromiejscową. Nie planowano więc, aby miał zostać samochodem rodzinnym, a jedynie ładną zabawką.
Ta Europejska dominacja odwołującą się do motoryzacyjnych korzeni, wymusiła na amerykanach wzmożone prace stylistyczne. W rezultacie w roku 1999 powstał Chrysler PT Cruiser. Tak jak w przypadku VW New Beetle do produkcji wykorzystano płytę podłogową istniejącego modelu (w tym przypadku Neon), którą obudowano ekstrawagancką karoserią. Udało się więc stworzyć połączenie cech pojazdów przedwojennych i współczesnej techniki.
Jednak nie tylko Niemcy, czy Amerykanie mają swoje odrodzone legendy. Do premiery bazującej na "nieśmiertelnym hicie" zdecydowano się także we francuskim Citroenie. Pierwszą "przymiarką" był Citroen 2CV. Z jego powstaniem wiąże się osoba dyrektora generalnego firmy Citroen. Był nim Pierre Boulanger, którego receptą na sukces było zbudowanie "czterech kół pod parasolem", mającego zawieszenie umożliwiające "przewóz koszyka 60 jaj, w którym podczas prędkości 50 km/h nie zrobi się jajecznica".
Według tych wytycznych w roku 1938 opracowano projekt samochodu. Jednak wybuch wojny przerwał badania. Dopiero po wojnie podjęto dalsze prace i pojazd zaprezentowano w październiku 1948. Konstrukcja "uniwersalnego samochodu", popularnie zwanego "kaczuchą", przetrwała wiele lat. Nowe technologie i ładniejsze kształty współczesnych modeli zmusiły jednak Citroena do zaprzestania produkcji.
Pomysł jednak przetrwał i nawiązywać do niego, przynajmniej stylistycznie, miał oferowany od roku 2001 następca Saxo - Citroen C3. Tyle tylko, że proporcje i wysokość nie były zatwierdzona przez, jeżdżącego w cylindrze, pana Boulanger, ale przez zespół stylistów. Podobnie jak poprzednik, także C3 ma komfortowe zawieszenie.
Jeszcze bardziej spektakularnym wydaje się zaadoptowanie nazwy w produkowanym aktualnie Citroenie DS3. Jego poprzednik, czyli DS, stał się legendą jako: pierwszy samochód, który miał hydropneumatyczne zawieszenie, pierwszy samochód w którym był tylko jeden pedał sterujący i pierwszy samochód w którym zastosowano światła skrętne na zakrętach.
Model który obecnie posiłkuje się nazwą legendarnego DS-a nie jest już tak awangardowy jak poprzednik. Jest to potwierdzenie tezy, że sukcesu motoryzacyjnych legend nie zawsze da się powtórzyć. Obecne modele są wprawdzie innowacyjne w porównaniu z innymi samochodami, ale nadal są tylko powtórzeniem dawnej idei. Typowym przykładem jest Mercedes SLS, który jest szczytem techniki, ale mimo wszystko nie robi takiego wrażenia jak 300 SL z lat pięćdziesiątych.
Czyżby zatem faktycznie, to co najpiękniejsze już kiedyś było i nieodwracalnie przeminęło? Na odpowiedź musimy poczekać jeszcze kilka lat. Wtedy przekonamy się, czy może właśnie aktualne modele staną się kiedyś legendą.
Bogusław Korzeniowski