Lamborghini zawitało do Polski. Chcą sprzedawać 20 aut rocznie
Otwarto pierwszy w Polsce salon Lamborghini. Mieści się on przy ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 45 na warszawskim Powiślu. Włoski producent ekskluzywnych aut sportowych wybrał firmę Exclusive Cars Vertriebs GmbH jako nowego dilera Lamborghini w Warszawie.
Na otwarciu pojawił się sam prezes i dyrektor zarządzający Automobili Lamborghini S.p.A. - Stephan Winkelmann. Podczas konferencji prasowej przypomniał, jak bardzo niszowym producentem jest Lamborghini. W ciągu pierwszych 40 lat istnienia firmy (lata 1963-2003) bramy fabryki w Sant'Agata Bolognese opuściło 10 tys. aut. W ciągu ostatnich 10 lat było to już 20 tys. - wszystko za sprawą modelu Gallardo (debiut w 2003 roku), któremu najbliżej ze wszystkich Lamborghini do auta produkowanego masowo. O ile oczywiście „produkowanym masowo” można określić samochód powstały w liczbie nieco ponad 14 tys. egzemplarzy (do 2013 roku).
Od debiutu Gallardo minęło już jednak ponad 11 lat, w którym to czasie model zaczął już nieco odstawać od konkurencji. Następca – LP610-4 Huracan – miał swoją światową premierę w marcu podczas targów w Genewie, jednak dopiero wczoraj można go było zobaczyć w Polsce po raz pierwszy. Umieszczony centralnie, wysokoobrotowy silnik V10 o pojemności 5,2 l generuje moc 610 KM przy aż 8250 obr./min. Napęd jest stale przekazywany na wszystkie koła za pośrednictwem siedmiostopniowej skrzyni dwusprzęgłowej.
Podczas imprezy inaugurującej działanie salonu obowiązki konferansjera pełnił Marcin Prokop – prowadzący „Dzień Dobry TVN” i „Automaniaka”. Mieliśmy okazję porozmawiać z nim na temat aut włoskiej marki.
– To taki motoryzacyjny ekwiwalent superbohatera, który biega po mieście, ma naprężone muskuły opięte trykotem i widać, że lepiej z nim nie zadzierać – odpowiada Prokop na pytanie o pierwsze skojarzenie z Lamborghini. – Emanuje mocą, agresją i przemocą – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nawet, gdyby miał silnik 1,6, to i tak wszyscy zjeżdżaliby z lewego pasa, żeby go przepuścić.
Czy sam kupiłby Lamborghini?
– Nawet, gdyby było mnie na nie stać, nie kupiłbym Lamborghini, chociażby ze względu na moje uwarunkowania fizjonomiczne i fizjologiczne – stwierdza Marcin Prokop. – Jestem do nich fizjonomicznie za brzydki, a fizjologicznie za duży i zwyczajnie się do niego nie mieszczę (Marcin Prokop ma 206 cm wzrostu – przyp. red.). Ja wybrałbym coś bardziej dyskretnego, ale rozumiem tych, którzy kupują te samochody i kolekcjonują wrażenia, których one dostarczają. Nie zawsze są to wrażenia z jazdy – często z restauracji albo z nocnego klubu. Tak czy inaczej, nie jestem targetem. Wolę auta, które mają spore możliwości, ale ich nie eksponują.
Cóż, nie jest tajemnicą, że Lamborghini produkuje samochody dla – delikatnie mówiąc – ekstrawertyków. I to bogatych, bo cennik najtańszego modelu Huracan startuje od 1,1 mln zł, zaś większego Aventadora napędzanego silnikiem V12 – od 1,8 mln zł. Czy w Polsce są osoby, które stać na takie samochody?
– Zainteresowanie jest bardzo duże – mówi Piotr Jędrach, dyrektor salonu Lamborghini Warszawa. – Ceny aut są takie same w całej Europie, więc klienci nie muszą jeździć do Berlina po samochód. Obsługa też nie jest problemem, bo do końca wakacji powstanie nasz serwis przy ul. Połczyńskiej w Warszawie – dodaje. Zdaniem prezesa Stephana Winkelmanna, cel sprzedażowy Lamborghini w Polsce to ok. 20 aut rocznie.
Kto kupuje tego typu auta? – To z pewnością osoba bezkompromisowa, która kocha motoryzację i osiągnęła pewien sukces w swoim życiu – wyjaśnia Piotr Jędrach.
I tak, życie polskich miłośników ekskluzywnych aut z grubymi portfelami stało się łatwiejsze. Teraz mogą oni udać się do salonu Lamborghini by uzupełnić swoją kolekcję bez konieczności wyjazdu zagranicę. Warto przy tym zauważyć, że Lamborghini nie jest jedynym producentem luksusowych samochodów, który ma swoje przedstawicielstwo w Polsce. Nad Wisłą można bowiem już kupić Astona Martina, Bentleya, Ferrari, Porsche i Rolls-Royce'a – brakuje właściwie tylko Bugatti.
Mateusz Klimek, autokrata.pl