Kuzaj: chcę wywalczyć miejsce w czołówce
Po kilku latach czekania, wreszcie spełniło się marzenie Leszka Kuzaja. - Wracam do Rajdowych Mistrzostw Świata - cieszył się krakowianin przed swoim pierwszym występem w globalnym czempionacie. Rajd Meksyku, gdzie "Kuzi" zajął czwarte miejsce w klasyfikacji Production Cars WRC (PCWRC) pokazał, że mistrz Polski jest w stanie nawiązać walkę z najszybszymi kierowcami "enek" na świecie. Niebawem kolejny start - Rajd Argentyny, i kolejny test możliwości krakowianina – pisze Gazeta Krakowska.
- Przed Rajdem Meksyku ostrożnie wypowiadałeś się o swoich szansach, tymczasem okazało się, że nie jest tak źle?
- Rzeczywiście. Razem z Maćkiem Szczepaniakiem jesteśmy bardzo zadowoleni z tego występu: debiut w PCWRC można uznać za udany. Nie popadam w euforię, przed nami jest jeszcze wiele do zrobienia.
- Jak dzisiaj mając za sobą Rajd Meksyku, przed rundą w Argentynie ocenisz swoich rywali?
- Wbrew pozorom w PCWRC nie ma słabeuszy. Konkurenci jeżdżą naprawdę szybko, mając spore doświadczenie. Znają specyfikę każdego rajdu, wiedzą jak ustawić samochód, czyli mają te wszystkie informacje, które ja dopiero muszę zdobywać.
- Jakie wnioski wyciągnąłeś po zawodach w Meksyku?
- Podczas szutrowych rajdów przede wszystkim trzeba jeździć subtelnie i na... okrągło. Każdy poślizg auta to strata albo ogromne ryzyko uszkodzenia podwozia. Trzeba nauczyć się unikania wyrw i kamieni. Muszę popracować na zmianami ustawienia samochodu, stylem jazdy w wąskich, wolniejszych partiach. Tam tracę najwięcej. W Meksyku popełniłem głupi błąd, który spowodował wywrotkę na dach. Przy prędkości 100 km/h najechałem na skarpę i nagle leżeliśmy do góry kołami. Musimy popracować też nad zmianą kół: na jednym z odcinków straciliśmy na to aż cztery minuty. Zdecydowanie za długo.
*- A subaru impreza spisywała się dobrze? *
- Tak, chociaż w Meksyku przez dwa dni mieliśmy problemy z podtrzymaniem turbodoładowania, choć - jak się później okazało - był to wynik właśnie tej wywrotki na dach. Koniecznie musimy dopracować elektronikę sterującą silnikiem, tak by mieć większą moc ma krętych partiach pod górę.
- Jak porównasz tegoroczny start w zawodach rangi WRC, do tych z przed lat? W Rajdzie Argentyny kiedyś już brałeś udział?
- To było tak dawno, w tak zupełnie innych warunkach, że nawet nie ma co wspominać. Tegoroczny start nie miał nic wspólnego z moimi występami w MŚ osiem lat temu. Wtedy byłem znacznie młodszy i mniej doświadczony. Teraz bardziej liczy się odpowiednie ustawienie i przygotowanie samochodu, taktyka. Nie na jeden rajd, ale na cały cykl. Nie chodzi o to, aby zrobić kilka świetnych czasów na oesach, ale aby być na mecie na dobrym miejscu i zdobyć punkty.
- Ale apetyty po czwartym miejscu na pewno wzrósł?
- Nie czarujmy się: trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Taktyka na kolejne zawody będzie taka sama, jak w Meksyku. Ukończyć rajd, zdobyć doświadczenie i punkty. Jak wszystko dobrze pójdzie, w końcówce sezonu postaram się o lepszy wynik.
- Ale przecież w Meksyku na kilku odcinkach uzyskałeś czasy w pierwszej trójce swojej klasy?
- No tak, nawet szefostwo zespołu SYMS (w jego barwach startuje Leszek Kuzaj - przyp. mw) byli nieco zaskoczeni. Na jednym z odcinków złapaliśmy dwa kapcie, wybuchł amortyzator, a mimo wszysko udało się wykręcić trzeci czas w PCWRC. Nie jest źle.
- Jak wynik z Meksyku wpłynie na dalszą część sezonu?
- Zostaliśmy docenieni przez kierownictwo firmy STi (Subaru Technica International, czyli dział sportowy Subaru). Będziemy mieć dostęp do najnowszych technologii, co pozwoli nam jeszcze lepiej przygotowywać naszą imprezę N12 do rajdów, tu na miejscu w Krakowie.
- Cel na resztę sezonu?
- Chcę wywalczyć miejsce w światowej czołówce kierowców aut seryjnych.
Gazeta Krakowska