Kultowe auta mają zakaz wjazdu do Paryża. A jak będzie w Polsce?
*Władze francuskiej stolicy podjęły radykalną decyzję o wprowadzeniu zakazu wjazdu dla starszych samochodów. Chodzi o to, by przewietrzyć centrum Paryża, które dusi się od spalin. Ofiarą padły jednak kultowe francuskie modele aut z lat 50. i 60., dla których nie zrobiono wyjątku, co wzbudziło ogromne kontrowersje. Z kolei w Polsce kilka miast zazdrości Paryżowi. *
Zakaz dotyczy wszystkich aut wyprodukowanych przed 1997 rokiem. Na razie samochodom zabroniono wjazdu do Paryża w weekendy, ale docelowo ograniczenie ma obowiązywać cały tydzień. Co ciekawe, z czasem władze metropolii zamierzają eliminować auta mające nie 20, ale nawet ponad 10 lat. W 2020 roku zakaz obejmie na przykład samochody zarejestrowane do 2011 roku.
Trzeba przyznać, że wyliczenia władz Paryża, które uzasadniają decyzję, są przekonujące. Samochody starsze, sprzed 1997 roku, stanowią jedynie 10 proc. aut wjeżdżających do centrum. Odpowiadają zaś za ponad połowę emisji trujących związków.
Jednocześnie postanowiono wesprzeć właścicieli aut nowych i ekologicznych. Samochody zostały podzielone na sześć kategorii. W zależności od tego, w której pojazd się znajduje, uiszcza się mniejsze bądź większe opłaty. Auta elektryczne i hybrydy plug-in znalazły się w kategorii numer 1, ich właściciele mogą liczyć na wiele zniżek.
Z drugiej strony zapomniano o posiadaczach zabytkowych pojazdów. Kultowe francuskie auta - modele Citroen 2CV, Citroen DS, Renault 5 - zostały objęte zakazem na równi ze zdezelowanymi passatami i lagunami. Wygląda na to, że protesty ich właścicieli, którzy domagali się wyłączenia, nic nie dały.
Sam pomysł władz Paryża jest realizacją idei, którą wprowadza już wiele ośrodków w Europie. Najlepiej wszystko działa w Berlinie. Miasto podzielone jest na pięć klas. Właściciele poszczególnych muszą nalepić naklejkę na szybę. W zależności od wieku i pojemności można wjechać bliżej centrum. W wyniku tego działania zanieczyszczenie pyłem zawieszonym spadło w stolicy Niemiec o 50 proc.
W Londynie za wjazd do centrum płaci się z kolei w zależności od pojemności silnika, a nie wieku pojazdu. Jednak władze miasta zamierzają to zmienić, bo wiedzą, że naprawdę stare samochody z silnikami Diesla trują dużo bardziej niż nowoczesne auta, których motory są znacznie pojemniejsze.
W Polsce na razie zakazów nie ma, ale są szykowane. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju (dziś Infrastruktury i Budownictwa) za poprzednich rządów przygotowało dokument "Krajowa polityka miejska". Bez ogródek napisano w nim o konieczności ograniczenia ruchu samochodów osobowych w dużych ośrodkach. Stwierdzono, że decyzje powinny podejmować samorządy.
Póki co ustawa o drogach publicznych zakazuje pobierania opłat za wjazd do miast w jakiejkolwiek formie, ale ekolodzy walczą o zmianę tego zapisu. Najsilniejsze lobby walczące o wprowadzenie zakazów wjazdu do centrów funkcjonują w Krakowie (tam kilka razy wprowadzono ograniczenie dla wszystkich pojazdów ze względu na smog), Warszawie, Toruniu i Wrocławiu. Wydaje się, że rozwiązania podobne do europejskich będą wprowadzone także w Polsce. Nie zapowiada się jednak, by stało się to szybko.
Marcin Klimkowski