Kubica: zwycięstwo w kartingu cenniejsze
- Najważniejsze w życiu było dla mnie zwycięstwo w mistrzostwach Włoch w kartingu w 1998 roku, a nie Montreal - szokował publiczność w sobotę Robert Kubica, gość Pit Lane Park w Warszawie.
Czy zwycięski wyścig w Montrealu to pana największy sukces w karierze?
Robert Kubica: - Na pewno najgłośniejsze zwycięstwo, bo Formuła 1 jest najbardziej popularnym sportem samochodowym na świecie. Jednak w mojej osobistej hierarchii wyników wyżej postawiłbym zwycięstwo w kartingowych mistrzostwach Włoch w 1998 roku. Wygrałem je jako pierwszy cudzoziemiec w historii. Objechałem wówczas wszystkich Włochów, którzy byli wtedy i nadal są najmocniejszą nacją, jeśli chodzi o kierowców kartingowych.
To w ilu wyścigach Formuły 1 musi pan zwyciężyć, aby powiedzieć: okej, to jednak w F1 osiągnąłem najwięcej?
- Oj, dużo chyba. Zmieniłem się i jako kierowca, i jako osoba. W Formule 1 ciężko mi będzie dorównać tej radości z osiągnięć, jakie miałem w kartingu. Chociaż to jest możliwe.
Na mecie w Montrealu cieszył się Pan jednak wielką radością. Co szczególnego czuł pan w Kanadzie?
- Cały weekend był w Montrealu był bardzo zmienny. W wyścigu były takie fazy, w których miałem nadzieję, aby skończyć go na piątym, szóstym miejscu. Nawet pomimo to, że prowadziłem, jeśli chodzi o kierowców jadących na dwa tankowania, bo w momencie wyjazdu na tor samochodu bezpieczeństwa sytuacja kierowców z taką strategią stała się bardzo ciężka. Nie było więc łatwo i w ciągu 20 okrążeń straciłem bardzo dużo czasu, jadąc za wolniejszymi kierowcami. A nie mogłem ich wyprzedzić, bo miałem dużo cięższy, zatankowany bolid. Dopiero jak zjechali, mogłem zacząć powiększać przewagę nad Nickiem Heidfeldem. Musiałem odjechać mu na 24 sekundy, odjechałem na 25 w ciągu ośmiu okrążeń. Zjechałem na tankowanie, wróciłem przed kolegą z zespołu i w tym momencie wszystko stało się dużo prostsze.
W czwartek i piątek testował pan na torze pod Barceloną. Co konkretnie sprawdzaliście?
- Testowaliśmy mało ustawień, jeśli chodzi o najbliższe wyścigi, bo konfiguracja toru pod Barceloną jest jednak zupełnie inna niż na Magny-Cours czy Silverstone. Jak zwykle na testach mieliśmy jakieś nowinki, jeśli chodzi o aerodynamikę i podzespoły mechaniczne. Sprawdzaliśmy też pewne sprawy związane z przyszłorocznym regulaminem. Ja oczywiście wolałbym się przygotowywać tylko do dwóch najbliższych Grand Prix, ale zespół musi dzielić obowiązki.
Czego potrzeba, aby obronić pierwszą pozycję do końca sezonu?
- Lepszego bolidu, szybszej jazdy i lepszych czasów na okrążeniu. Na razie siedem wyścigów pokazało, że dopóki nasi rywale będą mieli problemy, albo ich kierowcy będą popełniać błędy, to my jako najrówniejszy zespół i ja jako najrówniejszy kierowca możemy walczyć. Ale zaznaczam: w Formule 1 z reguły wygrywają najszybsi, a nie ci, którzy zawsze dojeżdżają do mety.
Czy BMW Sauber potrzebuje kierowcy lidera?
- Nie sądzę, bo to zespół, który przede wszystkim stawia sobie za cel dobre miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Potrzebne są punkty obu kierowców. Z Nickiem współpracuje mi się dobrze, ale rywalizuję z nim, bo ścigam się przecież z każdym kierowcą stawki.
_ Gazeta Wyborcza _