Kubica zaczyna jak bóg NBA
Niemcy tak agresywnie rozpychali się w czołówce, że po trzech Grand Prix zajmowali nawet pierwsze miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Teraz spadli za włoski team, ale wyprzedzają McLarena. Robert Kubica i Nick Heidfeld muszą jednak uważać na postępy zespołu, który teoretycznie jest słabeuszem w tym sezonie.
Chodzi o Renault - team, który otworzył Kubicy drogę do Formuły 1. W 2005 r. Polak był przecież na testach we francuskim zespole, po tym jak wygrał tytuł mistrzowski w World Series by Renault. Nagrodą były jazdy bolidem na Circuit de Catalunya. W tym sezonie Francuzi znów mają Fernando Alonso, który dwa razy zdobywał z Renault tytuł mistrza świata.
To w maszynie zmodyfikowanej według jego wskazówek siedział w 2005 r. Kubica. W 2006 r. stajnia straciła jednak Fernando na rzecz McLarena. Hiszpan nie mógł usiedzieć spokojnie w brytyjskim bolidzie. Kłócił się z Lewisem Hamiltonem i szefem Ronem Dennisem. Po zdobyciu trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata F1 odszedł do konkurencji.
Przed sezonem Alonso wyjawił jednak mediom, że Renault nie jest w stanie skonstruować bolidu, który da mu szansę na walkę o tytuł mistrza świata. Pierwsze Grand Prix Australii zakończyło się jednak obiecująco. Hiszpan zajął piąte miejsce, ale potem było coraz gorzej. Znany z gorącej krwi Fernando zaczął nawet sugerować, że chce uciekać z Renault.
Można to złożyć raczej na karb jego gwałtownego usposobienia. Zespół płaci mu za jeden wyścig ok. 2,5 mln dol. Kubica, choć zajmuje obecnie trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, dostaje tyle za cały rok ciężkiej pracy dla BMW Sauber.
Na pocieszenie Robertowi zostaje świadomość, że wielu wybitnych sportowców u progu kariery było mocno niedocenianych finansowo. Uważany za boga NBA Michael Jordan, gdy zdobywał trzy pierwsze mistrzostwa z Chicago Bulls (1991-1993), zarabiał w klubie średnio 3 mln dol. rocznie.
Dopiero kiedy w 1997 r. skończył mu się kontrakt z Bykami i mógł podpisać z nimi nową umowę, zażądał podwyżki - dziesięciokrotnej. Polak też czeka na podwyżkę w przyszłym sezonie. Czy aż dziesięciokrotną? W zwariowanym świecie F1 wszystko jest możliwe. Po zdobyciu wicemistrzostwa świata w zeszłym roku Lewis Hamilton podpisał nowy kontrakt z McLarenem. Wynegocjował 138 mln dol. za pięć lat.
Na razie Kubica może z zazdrością spoglądać na Alonso, który zarabia fortunę, jeżdżąc gorzej od Polaka. To ostatnie może się jednak zmienić. Zwrot w Renault przyszedł jednak przed Grand Prix w Hiszpanii.
Zespół przywiózł zmodyfikowany bolid, a Fernando w kwalifikacjach oczarował wszystkich, zajmując drugie miejsce. Tego dnia w Hiszpanii chyba nikt nie miał wrażenia,że Alonso jest przepłacony. Bohater narodowy wyścig zakończył w kłębach dymu wydobywających się z płonącego silnika. Jednak przez pierwsze 15 okrążeń Kubica nie mógł się do niego zbliżyć.
Zaraz po zakończeniu wyścigu Formuły1 w Hiszpanii inżynierowie Renault przystąpili do kolejnych poprawek w bolidzie. - Nasze wyniki w stosunku do czołowych zespołów są teraz mniejsze tylko o jeden procent - zapowiadał odważnie Pat Symonds, szef Renault. Duże nadzieje z nową maszyną wiąże też Fernando Alonso. - Obraliśmy agresywną strategię wyścigową. Podczas każdego ze startów będziemy testowali kolejne nowe części maszyny - twierdzi Hiszpan.
_ POLSKA Gazeta Krakowska /Oskar Berezowski _