Kubica. Wymawia się "Koobitza"
Robert Kubica cieszy się ogromnym zainteresowaniem mediów w Polsce, a i za granicą jest coraz bardziej rozpoznawalną postacią. Obszerny artykuł naszemu jedynakowi w Formule 1 poświęcił renomowany brytyjski tygodnik "Sunday Times".
Nawet w swoim najlepszym dniu w Formule 1 Robert Kubica nie wyglądał jak kierowca wyścigowy. Gdy po Grand Prix Malezji stał na podium obok Kimiego Raikkonena i Heikkiego Kovalainena, kontrast między trupio bladym Polakiem, z wysokim czołem i typowymi wschodnioeuropejskimi rysami twarzy, a jasnowłosymi Finami o chłopięcym wyglądzie był bardzo wyraźny - pisze Sunday Times.
Kubica zrobił wrażenie ekscentrycznego indywidualisty, gdy zasugerował, że tak blady jest dlatego, gdyż podczas wyścigu nic nie pił, bo pojemnik z wodą był zbyt gorący. - Następnym razem naleję tam herbaty - zapowiedział.
Niewielu jest takich, którzy teraz kwestionowaliby umiejętności Polaka. BMW Sauber zaskoczyło, kiedy w miejsce Jacquesa Villeneuve'a zdecydowało się wystawić na Grand Prix Węgier w 2006 roku swojego dotychczasowego kierowcę testowego, ale wątpliwości co do klasy Kubicy zostały szybko rozwiane. W wyścigu zajął on siódme miejsce, ale miał pecha, gdyż został zdyskwalifikowany z powodu zbyt małej wagi bolid.
W swoim trzecim wyścigu, na torze Monza we Włoszech, Kubica - wymawia się "Koobitza" - poucza autor artykułu - był trzeci, potwierdzając swój wielki talent. W swoim pierwszym pełnym sezonie w F1 na podium nie stanął ani razu, ale jego równa forma pokazywała, że brak doświadczenia nie jest jego problemem. A szybki powrót na tor po straszliwym wypadku w Grand Prix Kanady potwierdziły, że mamy do czynienia z tyleż szczęśliwym, co odważnym kierowcą. I naprawdę szybkim.
Po tym jak z wyścigu o GP Australii na początku tego sezonu wyeliminował go Kazuki Nakajima, drugie miejsce na torze Sepang było niejako nagrodą zarówno dla niego, jak i dla zespołu. BMW pokazało świetne tempo, co pozwala twierdzić, że zmniejszyło w tym roku stratę do Ferrari i McLarena. A Kubica jest kierowcą, który może wykorzystać potencjał bolidu niemieckiej stajni.
Polak potwierdza, że jego rozwój jako kierowcy nie byłby możliwy, gdyby nie wyjechał ze swojego kraju do Włoch. Ale zaprzecza sugestiom, że pobyt w Italii dodał do jego charakteru a także stylu jazdy trochę południowego temperamentu. "Nie myślę jak Włoch" - mówi. "Dorosłem szybciej, ponieważ zmuszony byłem przebywać z dala od swojej rodziny, ale ani przez moment nie przestałem myśleć o tym, że chcę zostać kierowcą wyścigowym. Najpierw była to zabawa, potem starty w kartingu, ale zawsze przyświecał mi ten cel. Ścigałem się, ponieważ to kochałem. Nie wiedziałem nawet, czy mogę być w tym dobry. Dopiero gdy razem z ojcem zdecydowaliśmy, że pojedziemy do Włoch, gdzie jako 13-latek zostałem pierwszym nie-włoskim mistrzem Italii w kartingu, zdałem sobie sprawę, że jestem w stanie coś osiągnąć" - opowiada Robert angielskiemu tygodnikowi.
Prowadzony przez menadżera Daniele Morellego Kubica rozwijał się szybko, startował w Formule Renault 2000, Formule 3 i World Series by Renault, którą wygrał w 2005 roku. Dzięki temu dostał szansę testowania bolidu Formuły 1 ówczesnego mistrza świata konstruktorów.
"Testowałem to auto myśląc - to prawdopodobnie mój pierwszy i ostatni raz, gdy mogę jechać bolidem F1, więc niech to będzie dla mnie przyjemność, potraktuję to jak przygodę" - wspomina Kubica. A wkrótce potem szef BMW Mario Theissen zaproponował mu pracę kierowcy testowego w swoim teamie. Pod koniec sezonu 2006 miał już 25 tysięcy kilometrów przejechanych bolidem F1 i zastąpił Jacquesa Villeneuve'a jako kierowca wyścigowy - opisuje dobrze nam znaną historię "Sunday Times".
W ubiegłym roku BMW uzyskało status "best of the rest" (najlepsi z pozostałych), a Kubica wiedział, że jedyną szansą na podium są dla niego kłopoty Ferrari lub McLarena. Ani razu nie znalazł się w pierwszej trójce, ale zdobyte doświadczenie było dla niego bezcenne. Podczas Grand Prix Kanady z jego bolidu po uderzeniu w ścianę z prędkością 250 km/h pozostał roztrzaskany wrak a on sam doświadczył przeciążeń o sile 75 G (astronauci podczas treningów doświadczają ok. 12 G). Polak wyszedł z wypadku cało, z lekkim wstrząśnieniem mózgu i skręconą kostką. Mentalnie bardzo szybko doszedł do siebie i w następnym wyścigu już chciał się ścigać.
"Widziałem zdjęcia telewizyjne ze swojego wypadku, ale już tydzień czy dwa później w ogóle o tym nie myślałem" - wzrusza ramionami polski kierowca. "To prawda, że miałem szczęście. Mam nadzieję, że swój groźny wypadek (podobno każdy kierowca ma chociaż jeden taki w karierze - przyp. WP) mam już za sobą".
W tym sezonie celem BMW jest odniesienie pierwszego zwycięstwa. Nick Heidfeld był drugi w GP Australii, Kubica w Malezji, gdzie jego niemiecki kolega zajął szóste miejsce i był autorem najszybszego okrążenia. To pokazuje, że BMW wygra wyścig raczej prędzej niż później.
Jeśli Kubicy udałoby się odnieść zwycięstwo, a może nawet zostać mistrzem świata, byłoby to bardzo znaczące dla wizerunku polskiego sportu motorowego. Nie można się oprzeć wrażeniu, że gdyby tak się stało, wyszłoby to na dobre całemu sportowi jako takiemu. Bo Robert Kubica, któremu wyraźnie podoba się zaskakiwanie światowych mediów informacją, że podziwia skandalizującego snookerzystę Ronniego O'Sullivana, nie jest po prostu kolejnym przeciętnym kierowcą - kończy swój artykuł "Sunday Times".
_ Za "Sunday Times" - GW (autor tekstu oryginalnego - Richard Rae) _