Kubica: wtedy nie byłbym kierowcą
BMW Polaka rozbiło się na tysiąc kawałków, ale ten najważniejszy, kokpit z kierowcą w środku, pozostał praktycznie nietknięty. Dzięki restrykcyjnym przepisom bezpieczeństwa, które muszą spełniać samochody F1, Kubica wyszedł z makabrycznej kraksy ze skręconą kostką.
Teraz musi odpowiadać na dziesiątki pytań, które najczęściej sprowadzają się do jednego: czy ten wypadek zmienił cokolwiek w jego podejściu do ekstremalnego sportu? - Nie - mówi Kubica. Jego spokój zaskakiwał już kilka dni po wypadku. - Nie ma racjonalnego wytłumaczenia tego, że nie złamałem nawet palca - mówił rok temu Kubica, znacząco spoglądając w niebo. - Zawdzięczam to komuś z góry. Połamać się można przecież, wchodząc po schodach. Ale my w Polsce mówimy: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Jeśli chciałbym żyć bezpiecznie, to zostałbym w domu, ale wtedy nie byłbym kierowcą wyścigowym - tłumaczył.
_ Więcej w "Gazecie Wyborczej" _