Kubica wraca do korzeni
Kubica zadebiutował w Formule w grudniu 2005 roku na Circuit de Catalunya. Umownie umiejscawia się go w Barcelonie, ale w rzeczywistości leży za siedmioma górami i siedmioma fabrykami, pół godziny pociągiem z centrum stolicy Katalonii, nieopodal ośmiotysięcznego miasteczka Montmelo. 1 grudnia 2005 roku, dokładnie o 9.15, przejeżdżający obok toru usłyszeli ryk renault, którym wyjechał z garażu Kubica.
Niespełna 21-letni wówczas Polak i na torze, i w garażu zachowywał się tak, jakby bolidem F1 jeździł od dawna. Z okrążenia na okrążenie był szybszy. Podczas przerw Polak swobodnie rozmawiał w garażu z inżynierami, dyskutował o zmianach, które miały ulepszyć jazdę.
BMW Sauber z rewelacyjnym Polakiem wzbija się na szczyt, a Renault, nawet z dwukrotnym mistrzem świata Alonso, popada w przeciętność. - Niestety, dwukrotnie pozwoliliśmy sobie na stratę Kubicy. Najpierw zbyt łatwo zrezygnowaliśmy z niego w programie rozwoju kierowców - przyznał dyrektor techniczny Pat Symonds. - Potem był najbardziej olśniewającym kierowcą z tych, których testowaliśmy. Mieliśmy wobec niego plany, ale uprzedziło nas BMW Sauber - żałował.
Jak do swojego debiutu podchodzi teraz Kubica? - Jazda trochę się zmieniła, ale wciąż chodzi o to samo - mówi.
_ Więcej w "Gazecie Wyborczej" _