Kubica: wiem, na co mnie stać
Od kiedy wyłączyliśmy ten system, problemy z dohamowaniami i redukcją biegów, które miałem w zeszłym sezonie, po prostu się skończyły - mówi Robert Kubica.
Jak wyglądały prace nad nowym samochodem?
Robert Kubica: Niestety, długo nie mogliśmy osiągnąć założonego celu. Według ludzi, którzy budowali nasz bolid, miał to być ogromny krok naprzód, a okazało się trochę inaczej. Nie jesteśmy najszybszym zespołem, ale nie jest też bardzo źle. W ubiegłym roku szybko pokazaliśmy, na co nas stać, odkryliśmy już na początku wszystkie karty. Ferrari uczyniło to dopiero w Bahrajnie (trzeci wyścig sezonu – red.), także i tym razem testy mogą pokazywać mylny obraz siły i formy zespołów.
Kto jest pana faworytem?
Ameryki nie odkryję, jeśli powiem, że Ferrari. Choć prawda jest taka, że rok temu podczas ostatnich testów wydawali się być o sekundę szybsi od wszystkich, a w Australii McLaren deptał im po piętach i w Malezji był już szybszy.
Podczas testów był pan regularnie szybszy od Nicka Heidfelda. Czy tak samo będzie przez cały sezon?
Nie jest przesądzone, że w wyścigach też tak będzie. Ale śpię spokojnie, bo wiem, na co mnie stać. Liczę, że sytuacja z testów się utrzyma, jednak czasami nie wszystko zależy od kierowcy.
Zdaniem niektórych kierowców największą zmianą jest nie brak kontroli trakcji, ale brak elektronicznego wspomagania hamowania silnikiem. Jak pan to ocenia?
Ja tej zmiany nie czuję. Wprost przeciwnie – od kiedy wyłączyliśmy ten system, problemy z dohamowaniami i redukcją biegów, które miałem w zeszłym sezonie, po prostu się skończyły.
Widzi pan w Polsce swoich następców?
Czemu od razu następców, jeszcze jestem młody! Szczerze mówiąc, nie śledzę kartingu, a od tego trzeba zaczynać. Wiem jednak, że jest paru Polaków, którzy jeżdżą za granicą. W Formule Renault 2000 również. Mój kolega obserwował ostatnio testy w Portugalii i przekazał mi, że jeden z Polaków dobrze sobie radzi.
_ Więcej w Rzeczpospolitej _