Kubica w deszczowym malezyjskim piekle
Wyścig na torze Sepang pod Kuala Lumpur należy do najtrudniejszych w sezonie. Temperatura w kokpicie sięga tam 60 stopni Celsjusza, wilgotność powietrza przekracza 80 procent. W nagrzanym bolidzie nie ma w zasadzie czym oddychać.
Wyścigi F1 wymagają od kierowców pełnej koncentracji, a w Malezji utrzymać ją wyjątkowo trudno. Podczas wyścigu kierowca traci nawet 3,5 kilograma wody, a przecież utrata zaledwie jednego procent płynów z organizmu znacznie obniża zdolność koncentracji.
W ubiegłym roku Kubica na mecie GP Malezji nie miał sił, by wyjść z bolidu. Był osłabiony nie tylko przez sam wyczerpujący wyścig, ale też przez chorobę i długie odchudzanie, jakiego podjął się przez rozpoczęciem sezonu. Zajął drugie miejsce, ale świętować po prostu nie miał siły.
Czy może być jeszcze trudniej? Może! Według prognoz meteorologów w tym roku GP Malezji odbywać się będzie w deszczu. I tak będzie piekielnie gorąco, wilgotność powietrza jeszcze wzrośnie, a na dodatek trzeba będzie bardzo uważać, by nie wypaść z toru.
Przez ostatnie trzy tygodnie w Malezji lało codziennie. Opady zaczynały się około godziny 17, a właśnie wtedy startują wyścigi F1. A nie są to zwykłe deszcze, ale potężne ulewy.
- Będzie padało - przewiduje Robert Kubica. - Po zmianach technicznych teraz będzie nam znacznie trudniej jeździć w deszczu. Docisk aerodynamiczny jest mniejszy, a opony deszczowe się nie zmieniły - dodaje. Polski kierowca mimo wszystko bardzo wierzy w dobry wynik. - W zeszłym roku wyścig ułożył się dla mnie niesamowicie. Mam nadzieję, że również i teraz uda nam się osiągnąć bardzo dobry rezultat - mówi.
WP.PL/Przegląd Sportowy/Fakt