Kubica utrzyma fotel lidera?
Co najmniej drugie miejsce w niedzielę w Magny-Cours zapewni Robertowi Kubicy utrzymanie prowadzenia w mistrzostwach świata. Tyle że tym razem zapowiada się naprawdę zażarta batalia.
Zeszłoroczny wyścig we Francji był dla Roberta Kubicy sprawdzianem. Polak musiał pokazać, że kraksa w Montrealu w najmniejszym stopniu nie stępiła jego... instynktu zabójcy. Z próby krakowianin wyszedł zwycięsko, sięgając w Magny-Cours po czwartą lokatę. Teraz nasz jedynak w Formule 1 przyjechał do Burgundii w innej roli – lidera mistrzostw świata, którym został po zwycięstwie w Grand Prix Kanady. Utrzymanie prowadzenia w „generalce” gwarantuje Polakowi druga lokata. Nie będzie o nią jednak łatwo, ponieważ na Circuit de Nevers Magny-Cours przewaga sprzętowa Ferrari i McLarena może być jeszcze bardziej widoczna niż w Monako i w Montrealu.
Przerwana seria
Wygrywając w Kanadzie, Robert Kubica dokonał rzeczy wyjątkowej – przerwał pasmo 24 kolejnych zwycięstw Ferrari i McLarena. Polak jest pierwszym od 1997 r. kierowcą spoza tercetu Ferrari-McLaren-Renault, który otwiera klasyfikację generalną MŚ. Po siedmiu wyścigach 23-latek z Krakowa posiada na koncie 42 pkt. Jego przewaga nad Lewisem Hamiltonem i Felipe Massą wynosi 4 „oczka”. 7 pkt traci do Kubicy Kimi Raeikkoenen. – Nie spodziewałem się, że po siedmiu wyścigach będę liderem, bo nasz samochód nie jest najszybszy w stawce. Cokolwiek się zdarzy, musimy jak najlepiej wykorzystać tę sytuację. Kto wie, czy kiedykolwiek będę miał jeszcze podobną. Dam z siebie wszystko - zapewnił Robert po sukcesie w Kanadzie.
Podrażniona ambicja
Wynik z Montrealu podrażnił ambicje rywali Polaka. Można zakładać, że w Magny-Cours zrobią wszystko, aby zrzucić Kubicę z fotela lidera. Do kontrataku szykuje się Kimi Raeikkoenen, który w Montrealu staranował Adriana Sutila, natomiast w Kanadzie sam padł ofiarą Lewisa Hamiltona. Przed rokiem Fin sięgnął w Burgundii po zwycięstwo, rozpoczynając triumfalny marsz po tytuł mistrza świata. Teraz „Iceman” potrzebuje podobnego przełomu. - Już nie pamiętam, kiedy tak bardzo pragnąłem wygranej! Nie lubię oglądania się za siebie, bo to tylko strata czasu, a rezultatu i tak nie zmieni. Lepiej skoncentrować się na tym, co przed nami. Rok temu we Francji praktycznie rozpoczął się mój sezon. Lubię ten tor i uważam, że jest perfekcyjny dla naszego samochodu. Sądzę, że stać nas tutaj na zwycięstwo - oświadczył mistrz świata. Statystyki stawiają Ferrari w roli faworyta. W ciągu ostatnich 11 lat Włosi zdobyli GP Francji siedmiokrotnie. W poprzednim sezonie Kimi Raeikkoenen i Felipe Massa skompletowali w Magny-Cours dublet. -
Przed rokiem w Monako i w Montrealu McLaren spisywał się lepiej, natomiast we Francji i w Wielkiej Brytanii to my byliśmy lepsi. Nie sądzę jednak, że teraz jest tak samo. Ponadto musimy wziąć pod uwagę BMW – podkreślił Massa.
Ciężki żywot Lewisa
Lewis Hamilton za kolizję w Kanadzie z Raeikkoenenem straci we Francji na starcie 10 pozycji, ale nie traci pewności siebie. - Nadal możemy wygrać. To moje zadanie. Wierzę w siebie i w zespół. Liczę na czołową trójkę, chociaż będzie to prawdziwe wyzwanie - przyznał Hamilton. - Wyprzedzanie na Circuit de Nevers nie jest najłatwiejsze, choć spore możliwości stwarza nawrót Adelaide i przedostatni zakręt. Skupimy się jednak na strategii. Magny-Cours posiada bardzo krótką aleję serwisową, co otwiera wiele możliwości - podkreślił Anglik. Nie należy zapominać o Heikkim Kovalainenie, choć ten jedynie w Malezji stanął na podium. We Francji Fin liczy nawet na zwycięstwo. Heikki uważa, że może powalczyć o mistrzostwo świata. - Nie oglądam się na tabelę. Sprawa mistrzowskiego tytułu ciągle nie jest przesądzona. Jestem zdeterminowany, żeby wygrać swój pierwszy wyścig - powiedział Kovalainen przed rundą w Burgundii, która żegna Formułę 1. W przyszłym sezonie GP Francji się nie odbędzie, natomiast od 2010 roku impreza
zostanie przeniesiona do Paryża.
_ Więcej w Sporcie _