Kubica: trudno to nazwać błędem
Robert Kubica zanotował w Wielkiej Brytanii jeden z najbardziej pechowych weekendów w karierze. Najpierw problemy w kwalifikacjach, potem wypadnięcie z toru przy fatalnych warunkach pogodowych. - Ogólnie to był pechowy wyścig - mówi polski kierowca BMW Sauber.
Kubica wyleciał z toru na 40. okrążeniu, stracił przyczepność na mokrym torze i wpadł w "żwirową pułapkę". - Były trzy momenty, kiedy traciłem kontrolę nad samochodem, ale zawsze udawało mi się wyratować. W końcu na środku długiej prostej z tyłu toru było tak źle, że jadąc na piątym biegu, wpadłem w poślizg i to był koniec - relacjonuje nasz zawodnik.
Czwarty obecnie kierowca w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata nie uważa, że popełnił błąd. - Trudno to nazwać błędem. Gdybym chociaż wypadł na zakręcie, to wtedy oznaczałoby, że przesadziłem z gazem. Jeśli traci się kontrolę na prostej, to jest to sytuacja, którą ciężko przewidzieć i z niej wybrnąć - uważa.
Po wpadnięciu w "żwirową pułapkę" Kubica już nawet nie starał się wrócić na tor. - I tak miałem już zgaszony silnik. Normalnie nie powinien zgasnąć, nie wiem dlaczego tak się stało.
A dlaczego jego F1.08 tak słabo trzymał się toru na mokrym torze? - Możliwe, że bolid był za niski i przez to koła traciły kontakt z torem. Już wcześniej miałem problemy, bo samochód dobijał podłogą do toru. W pewnym momencie to była walka o przetrwanie - opowiada Kubica.
_ Więcej w "Przeglądzie Sportowym _