Kubica robi błędy, bo musi ryzykować
Czy słabe wyniki oznaczają, że Robertowi Kubicy puszczają nerwy i nie jest już tak nieomylny, jak w sezonie 2008? Wcale nie. Błędy popełnia dlatego, że ma wolny bolid. Jeździ więc inaczej, bardziej ryzykownie.
W 2008 roku Kubica zachwycił specjalistów nie tylko szybką, lecz także bezbłędną jazdą. Jednym z jego największych atutów była bardzo mocna psychika - opanowanie i stalowe nerwy - pisze "Przegląd Sportowy".
Tymczasem w trzech pierwszych wyścigach sezonu 2009 nasz zawodnik miał już na torze sporo przygód. Czy to oznacza, że w tak trudnej sytuacji Polak traci panowanie nad sobą? Nic z tych rzeczy.
"PS" twierdzi, że Kubica nadal wyróżnia się wyjątkowym opanowaniem, wyścigową inteligencją i koncentracją, ale jako że nie ma już tak dobrego w porównaniu do rywali bolidu, musi bardziej ryzykować. Auto nie da mu dodatkowych ułamków sekund, musi znaleźć je w samym sobie, jeździć bliżej limitów.
W całym sezonie 2008 Kubica popełnił może trzy większe błędy. W Grand Prix Australii w kwalifikacjach wyjechał poza tor, ale i tak zajął w nich drugie miejsce. Gdyby był bezbłędny, zdobyłby pole position. Drugi błąd popełnił podczas treningów przed Grand Prix Niemiec, gdy stracił panowanie nad bolidem i uderzył w bandę. Trzeci? W GP Wielkiej Brytanii wpadł w żwirową pułapkę, ale tam bardziej zawinił aquaplaining niż on.
W tym sezonie w GP Australii Polak zderzył się z Sebastianem Vettelem i zdaniem niektórych ekspertów była to jego wina - mógł przewidzieć, że jadący na miękkich, zniszczonych oponach i tracący przyczepność Niemiec nie utrzyma toru jazdy w zakręcie, w którym Kubica go zaatakował. Kierowca BMW Sauber mógł przecież albo poczekać na bardziej dogodny moment, albo dojechać na trzecim miejscu, w końcu zawsze to miejsce na podium. Ale Kubica wolał walczyć z całych sił o zwycięstwo. Wiedział, że taka szansa długo się nie powtórzy.
W GP Chin polski jedynak w F1 na 17. okrążeniu staranował Jarno Trullego, niszcząc kompletnie swoje przednie skrzydło i tył bolidu Włocha. Stało się tak, gdy Kubica od kilku okrążeń odrabiał straty i znacznie przyspieszał. Nie mógł sobie pozwolić, by spowalniał go tracący kolejne pozycje Trulli. Musiał podjąć ryzyko, dlatego gdy zbliżał się do kierowcy Toyoty, opóźnił hamowanie. A rywal zahamował bardzo wcześnie i... bum! Tor był mokry, widoczność słaba, gdy Kubica zobaczył Trullego dał mocniej "po hamulcach", ale było za późno. Wpadł w aquaplaining.
Czy w Grand Prix Bahrajnu znów zobaczymy, jak Kubica podejmuje ryzyko? Może przynajmniej tym razem się to opłaci. Bo już teraz wiemy, że bolid BMW Sauber na torze Sakhir szybszy nie będzie.
WP.PL/Przegląd Sportowy