Kubica przegrał przez nieporozumienie
Ruszając z pierwszego pola, na starcie stracił prowadzenie, a dwa okrążenia później w wyniku nieporozumienia uciekło mu drugie miejsce. Polak nawet nie podjął walki. - Byłem przekonany, że pękła mi opona - tłumaczył na mecie.
Kubica wiedział, że w niedzielę czeka go bardzo ciężkie zadanie i nigdy nie liczył na możliwość zwycięstwa. Najwspanialsza chwila niedzielnego popołudnia nadeszła pół godziny przed startem. Polak wyjechał z garażu i po okrążeniu toru zatrzymał bolid na samym początku prostej startowej, na pole position.
Wysiadł z samochodu, zdjął kask i starał się przygotować do wyścigu. Rozciągał się i wykonał, kilka krótkich ćwiczeń na koncentrację - cały czas otoczony przez kamery, fotoreporterów, dziennikarzy i oficjeli. Odbył także ostatnią, krótką odprawę techniczną ze swoim inżynierem wyścigowym i dyrektorem technicznym BMW.
Zanim zasiadł w fotelu powodzenia życzyło mu wiele osób, między innymi rywal z toru Mark Webber z Red Bulla, wiceprezydent sportowy Mercedesa Norbert Haug oraz szef BMW Sauber Mario Theissen. Miłe słowa nie pomogły mu jednak podczas ruszania.
Po zgaśnięciu czerwonych świateł reakcja Kubicy była bardzo dobra, ale samochodu trochę gorsza. Tylne koła mocno buksowały, a bolid zamiast wyrwać do przodu, przez chwilę niemal stał w miejscu.
Zdawało się, że błąd popełnił kierowca, któremu w trakcie startu nie pomaga już komputer. Nie zgodzili się z tym jednak ani Robert, ani jego szef. - Kiedy rozpoczynałem okrążenie rozgrzewkowe poczułem, że coś jest nie tak. Tylne koła kręciły się w miejscu - opowiadał po wyścigu nasz zawodnik. - Na starcie pozycję stracił i Robert, i Nick. Podejrzewamy problem techniczny - potwierdził Mario Theissen.
Polak przyznał, że wciąż miał nikłą szansę na zajęcie drugiego miejsca, gdyby nie zamieszanie na początku drugiego okrążenia....
_ Więcej w "Przeglądzie Sportowym" _