Kubica podwyższa narodowe ego
To parcie Kubicy na tor jest, jak przypuszczam, raczej instynktowne niż wyrachowane. On raczej czuje niż wie, że po wypadku, który przeżył, największym jego wrogiem jest czas. Takie traumy leczy się stresem startowym tak szybko jak to możliwe. Inaczej rodzi się strach, buzuje wyobraźnia, a te rzeczy niszczą człowieka.
Kubica reaguje jak inni sportowcy po przejściach. Jak skoczkowie narciarscy - Thomas Morgenstern i Adam Małysz; jak kierowca wyścigowy Niki Lauda. Ludzie z branży ostrzegają, by nie kozakował. Gdy jedni Roberta schładzali, inni szykowali mu bolid. W ten talent zainwestowano konkretne pieniądze, a jak wiadomo - show must go on!
Kubica wyrasta w Polsce na narodowego idola. Nie czuje tej presji, którą miał Małysz. Z krajem ma kontakty rzadkie. Oglądany jest przez szkiełko telewizora, w dodatku w przebraniu kosmity, więc przyjmujemy trochę na wiarę, że on, to on. Kubicomania raczej nie osiągnie natężenia małyszomanii, o ile w ogóle zaskoczy. Jednak Kubica jest to ktoś, kogo losy rodaków obchodzą, bo ten ktoś podwyższa nasze narodowe ego.