Kubica – pierwszy po Bońku
Polski kierowca swą popularność we Włoszech zawdzięcza sukcesom, ujmującemu sposobowi bycia i temu, że znakomicie mówi po włosku - pisze z Rzymu Piotr Kowalczuk.
Z sondażu, jaki przeprowadziłem wczoraj pod stacją metra, na 20 pytanych Włochów 16 wiedziało, kto to Kubica (trzeba mówić: Ku-bica, z akcentem na pierwszą sylabę), a 12, że jeździ dla BMW. Podkreślali przy tym, że jest dobry, jeździ ostro, z charakterem, a przy tym to sympatyczny chłopak. W futbolocentrycznych Włoszech tylko F1 może rywalizować z piłką. I to nie tylko dlatego, że ukochanym dzieckiem Włocha jest jego samochód. Od lat przedmiotem włoskiej dumy narodowej jest Ferrari, auto gwarantujące sportowy sukces na torach i prestiż na ulicach.
Część tego ogromnego zainteresowania siłą rzeczy musiała spłynąć na Kubicę. Pierwsze artykuły i spore wywiady z naszym kierowcą w kontekście F1 zaczęły się ukazywać we włoskich mediach już wówczas, gdy miał debiutować w zespole Minardi.
Pochwałom nie ma końca. Były włoski kierowca Riccardo Patrese, prowadząc dla SKY Sport transmisję z Bahrajnu, powiedział, że Kubica to najlepszy i najbardziej dojrzały zawodnik F1 swego pokolenia. Nic więc dziwnego, że Polak ma swoje fankluby w Italii, a od początku sezonu pokazuje się w programie „Grand Prix” telewizji Italia 1, którego stałym elementem jest „okrążenie z Kubicą”.
Oczywiście popularnością biją tu Polaka kierowcy Ferrari, dopiero gdyby Kubica przeniósł się do Maranello, byłby idolem. Ale już dziś jest najpopularniejszym polskim sportowcem – po Zbigniewie Bońku.
_ Więcej w Rzeczpospolitej _