Kubica nie płaci mandatów
25 sekund dodanych do czasu Lewisa Hamiltona za nieprzepisowe uzyskanie przewagi, 10 tysięcy euro dla Jarno Trullego za jazdę pod prąd czy wreszcie "stop and go" dla Roberta Kubicy za pit stop w zamkniętym pasie serwisowym - to tylko ostatnie z kar nałożonych na kierowców Formuły 1 - pisze "Przegląd Sportowy".
Niektóre przewinienia kara się finansowo (np. mandat za przekroczenie prędkości) lub sportowo ("stop and go" dla Polaka w Singapurze). Inne leżą w tak zwanej szarej strefie i zależą od oceny sytuacji w danej chwili - wciąż trwa dyskusja, czy Lewisowi Hamiltonowi należała się kara 25 sekund doliczonych do wyniku za wyprzedzenie Kimiego Raikkonena w Grand Prix Belgii.
Największą karą finansową w historii Formuły 1, i chyba całego sportu, było 100 milionów dolarów, jakie zespół McLarena musiał zapłacić w zeszłym roku po słynnym skandalu szpiegowskim.
Robert Kubica na razie nie zapłacił w F1 kary finansowej, ale dotknęło go kilka kar sportowych. Już po pierwszym w życiu wyścigu krakowianin został zdyskwalifikowany. Ponieważ bolid był zbyt lekki, Robert stracił dwa pierwsze, zdobyte w debiucie punkty. W zeszłym roku w Belgii cofnięto go o 10 pozycji na starcie, ponieważ w jego bolidzie po kwalifikacji wymieniono zepsuty silnik. Polak dostał także kontrowersyjne "drive through" za kolizję z Lewisem Hamiltonem w trakcie zeszłorocznego Grand Prix Japonii. Wówczas jednak nie zasłużył nawet na zwyczajne upomnienie.
_ Przegląd Sportowy _