Kubica: może za mało potrafię...
- Co się stało z twoim bolidem?
- Zupełnie nie prowadził. Mieliśmy straszne problemy z tylną osią, przez co samochód się bardzo ślizgał. Nie było walki z czasem, a tylko o przetrwanie na torze. Za każdym razem, gdy próbowałem przyspieszyć, miałem ogromne kłopoty z nadsterownością. Co tu dużo gadać: to był bardzo trudny wyścig. Tak trudnym do prowadzenia samochodem jeszcze nie jechałem.
- W BMW, czy w całej karierze?
- W życiu! To było 70 okrążeń męczarni. Skupiłem się tylko na tym, by ukończyć wyścig. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać: co ja tu jeszcze robię. Miałem mnóstwo szczęścia, że w ogóle dojechałem do mety.
- Zdobyłeś na Węgrzech tylko jeden punkcik. Ale w klasyfikacji generalnej wiele nie straciłeś, bo Massa nie zdobył ani jednego punktu, a Hamilton tylko cztery.
- Rzeczywiście. Ale żeby walczyć o mistrzostwo, trzeba być szybkim. A u nas jakoś ostatnio to się nie udaje, najpierw przez pecha, teraz przez problemy techniczne. Musimy przeanalizować to, co się tu działo, potem popracować nad poprawą prędkości i prowadzenia się bolidu. Wszystko w rękach inżynierów.
- A w twoich rękach?
- Sądzę, że wystarczająco wiele razy pokazałem, że jeśli mam bolid, który jest szybki i się prowadzi - potrafię walczyć. Tym razem prowadzenie tego auta mnie przewyższało. Może za mało potrafię...
_ Więcej w "Super Expressie" _