- Gdybyśmy na torze Monza wystawili bolid, który przygotowaliśmy na Grand Prix Monako, nie bylibyśmy w stanie przekroczyć 300 km/godz. - mówi główny inżynier BMW Sauber Willy Rampf przed najszybszym w sezonie Grand Prix Włoch.
Tor Monza pod Mediolanem to legendarna "Świątynia Szybkości". Na prostej startowej najszybsi kierowcy w najmocniejszych bolidach mkną nawet 370 km/godz.! Ponad 300 km/godz. rozwija się w czterech miejscach toru, a aż 76 proc. dystansu przejeżdża się z gazem wciśniętym do deski.
Dużo mówią też średnie prędkości - zeszłoroczny wyścig Robert Kubica ukończył na trzecim, jak dotąd wciąż najlepszym miejscu w karierze. Polak mknął po swoje pierwsze podium, pokonując najszybsze okrążenie ze średnią prędkością 250 km/godz. Dla porównania: w Monako, gdzie uliczny tor sprawia, że wyścig jest najwolniejszy w sezonie, Kubica na najlepszym kółku w tym roku jechał średnio 158 km/godz.
Różne wyścigi, różne samochody, różne ustawienia. Inżynierowie przed GP Włoch mają mnóstwo roboty z przerobieniem bolidu - znacznie zmienia się pakiet aerodynamiczny (małe i płaskie tylne skrzydło), inaczej pracują silnik i hamulce. Te ostatnie narażone są na zniszczenie - pod koniec prostej kierowcy zwalniają z 350 km/godz. do 80 km/godz. w ciągu zaledwie 3 sekund! W niektórych miejscach kierowca naciska na hamulec z siłą 90 kg.
- Liczę na to, że znów uda się zająć miejsce w trójce. Ale teraz nie jest tak jak w zeszłym roku, kiedy na szybkich torach dużo zyskiwaliśmy. Dziś ten plus może być mały. Ale niech będzie i taki - mówi Kubica.