Kubica dla "Corriere della Sera": w Niemczech mi zazdrościli
"Do diabła, ale to było uderzenie"- powiedział Robert Kubica o swoim pamiętnym groźnym wypadku na torze 10 czerwca w Montrealu. W opublikowanym w piątek wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera" polski kierowca Formuły 1 wyraził przekonanie, że widzowie tej kraksy bardziej przestraszyli się niż on sam, bo on od razu wiedział, że jest "cały".
Kubica przyznał, że nawet mimo tego wypadku strach jest rzeczą, której nie poznał. "W szpitalu byłem spokojny, już w kokpicie zrozumiałem, że jestem cały" - powiedział dodając następnie: "zarzuca mi się, że nie umiem świętować, kiedy sprawy idą dobrze. Oby tak było naprawdę. Ale ten charakter pozwala mi kontrolować siebie samego w najgorszych momentach".
Zapytany zaś o to, czy kierowcy Formuły 1 wyobrażają sobie wypadki, jakie mogą im się zdarzyć, odparł : "Tak, jak ktoś, kto znalazł się w środku burzy, wyobraża sobie, że trafi go piorun. Jest się świadomym ryzyka. Wystawia się na szwank bardziej swoją skórę niż ktoś, kogo mógłby razić piorun, ale tym człowiek się nie przejmuje".
Na pytanie, czy po tym, jak był tak bliski śmierci, bardziej będzie kochał życie, Robert Kubica odpowiedział : "Zawsze kochałbym tak samo. Otarłem się o śmierć także innym razem, w Polsce; w Kanadzie wy się bardziej przestraszyliście niż ja".
"Czy zobaczymy mistrza świata?" - zapytał dziennikarz "Corriere della Sera". "Nie lubię mówić o sobie samym - powiedział Kubica - byłbym zarozumiały. Ale dodam: uczę się dzięki pracy, a więc w przyszłym roku może będę miał satysfakcję wygrywając jakiś wyścig".
Kubica, który długo mieszkał we Włoszech, przyznał, że kocha ten kraj dlatego, że "ludzie są w nim otwarci". "W Niemczech natomiast - dodał - zazdrościli Polakowi, który szybko jechał. Przeszkadzałem im".
Kierowca odmówił rozmowy na temat swej wiary podkreślając, że jest to sprawa osobista.
Sylwia Wysocka