Kubica darzy polskich piłkarzy respektem

Jako kibic uważam, że na takiej imprezie jak mistrzostwa Europy każdy z piłkarzy na pewno dał z siebie wszystko. Więc chociaż im się nie udało, należy im się respekt - mówi Robert Kubica.

Michał Pol: Aż 40 tys. kibiców przybędzie z Polski, żeby bezpośrednio dopingować pana w niedzielnym wyścigu na torze Hungaroring pod Budapesztem. Co to dla pana oznacza?

- To niesamowite wsparcie. Zawsze powtarzam, że ponieważ Hungaroring ze wszystkich torów Formuły 1 leży najbliżej Polski i przyjeżdża tu tak wielu rodaków, czuję się, jakbym jeździł u siebie. Tak było w obu poprzednich latach. Ich obecność to dla mnie dodatkowa motywacja, żeby wypaść jak najlepiej. Oczywiście podczas wyścigu nie słyszę dopingu, ale wystarczy mi świadomość, że tam są. Podczas całego weekendu Grand Prix nie mam dla nich czasu, nie jestem w stanie się do nich zbliżyć, bo muszę koncentrować się na mojej pracy. Niestety, w Formule 1 kibice nie mają wielkiego dostępu do kierowców, co jest dużym minusem tego sportu. Uważam, że bliska więź między kierowcami a fanami wyszłaby wszystkim na dobre.

Myślę, że Polacy odczuwają wielką potrzebę przeżycia sportowego sukcesu zwłaszcza po nieudanych mistrzostwach Europy w piłce nożnej. Pan je oglądał?

- Owszem, lubię oglądać mistrzostwa Europy. Choć jeśli chodzi o reprezentację Polski, to nie naoglądałem się za dużo - w całości widziałem tylko spotkanie z Austrią.

Szkoda, że pan nie widział meczu z Niemcami. Nasi piłkarze nie byli dużo gorsi, ale zabrakło im pańskiej mentalności zwycięzcy.

- Nie lubię się wypowiadać na tematy, na których się nie znam. Nie czuję się fachowcem, niech od ocen będą profesjonaliści. Jako kibic uważam, że na takiej imprezie jak mistrzostwa Europy każdy z piłkarzy na pewno dał z siebie wszystko. Więc chociaż im się nie udało, należy im się respekt.

_ Więcej w "Gazecie Wyborczej" _