"Koszty w Formule 1 są nieuzasadnione"
Prezes FIA, Max Mosley spotka się w przyszłym tygodniu w Genewie z szefami dziesięciu teamów F1 i przedstawi plan radykalnego ograniczenia kosztów w ciągu najbliższych pięciu lat.
Podstawą planu jest standaryzacja podstawowych elementów samochodu - silnika, układu transmisyjnego, zawieszeń, płyty podłogowej. FIA zamierza regulaminem drastycznie zmniejszyć wydatki zespołów, obawiając się, że w obecnej sytuacji gospodarczej kilka teamów może zniknąć z cyrku.
Zespoły finansowane przez wielkich producentów samochodowych, czy przez miliarderów takich jak Dietrich Mateschitz (Red Bull, Toro Rosso) i Vijay Mallya (Force India), na razie mają się dobrze, ale przykład Williamsa pokazuje, iż rozpoczęły się kłopoty. W 2004 roku team z Grove, wówczas partner BMW, zarobił ponad 100 mln euro, ale już w 2006 stracił 27 mln, a w 2007 - 35 mln euro. Aby przeżyć, zaciągnięto kredyt 30 mln euro w banku Barclays. Obecne długi zespołu Sir Franka Williamsa sięgają 40 mln euro. Na dodatek zaczyna się sypać pakiet sponsorski. Royal Bank of Scotland, który jeszcze przez dwa lata powinien wspierać Williamsa, został właśnie przejęty przez brytyjski rząd. Islandzka grupa Baugur reklamująca w F1 Hamleys i mydiamonds.com, wpadła w tarapaty finansowe, a brazylijski Petrobras zamierza odejść do Hondy, lokując tam Bruno Sennę.
- FIA uważa, iż koszty w Formule 1 są nieuzasadnione - napisał Mosley w liście do teamów. - Nawet przed obecnymi światowymi problemami finansowymi, zespoły wydawały znacznie więcej pieniędzy, niż wynosiły ich przychody pochodzące do sponsorów i praw do transmisji telewizyjnych. W rezultacie niezależne teamy są teraz zależne od dobrej woli bogatych osobników, natomiast teamy producenckie zależą od ogromnych wpłat ze strony ich macierzystych firm. Aktualnie istnieje realne zagrożenie, że w niektórych przypadkach te wpływy się skończą. To może spowodować zredukowanie liczby zespołów i w połączeniu z dwoma vacatami, które już mamy, zmniejszyć pole startowe do poziomu, który stanie się nie do zaakceptowania. FIA jest zdania, iż Formuła 1 może być zdrowa tylko w tym przypadku, jeżeli zespół potrafi konkurencyjnie się ścigać, dysponując budżetem bardzo zbliżonym do wpływów telewizyjnych z FOM.
Mosley chce wprowadzić od 2010 roku standardowe silniki - budowane przez producentów lub pojedynczego dostawcę. W 2013 roku ma wejść w życie zupełnie nowy regulamin silnikowy. - Jesteśmy całkowicie otwarci na nowe pomysły - napisał prezes. - Naszym jedynym wymaganiem jest to, by koszty prac rozwojowych, utrzymania i produkcji układu napędowego były radykalnie niższe niż obecnie, a także by układy napędowe zostały udostępnione niezależnym teamom za minimalną opłatą. Równy rozdział pieniędzy z praw do transmisji telewizyjnych, dokonany przez Formula One Management, firmę kierowaną przez Berniego Ecclestone'a, zapewniłby każdemu zespołowi rocznie 50-65 mln euro.
Toyota, Honda, McLaren-Mercedes wydają obecnie ponad trzy razy więcej na budowę i utrzymanie samochodów oraz prace rozwojowe. Producenci są przeciwni standaryzacji silników i grożą wycofaniem się z F1, gdyby wprowadzono taki regulamin. Oponenci zauważają, iż pomysły Mosleya mogą się negatywnie odbić na całym wyścigowym przemyśle, który w samej tylko Wielkiej Brytanii zatrudnia około 50 tysięcy osób.
_ Sport _