Korki w miastach kosztują każdego kierowcę średnio 3,3 tys. zł rocznie
Kierowcy i gospodarka tracą miliardy złotych przez korki w polskich miastach. Tylko w Warszawie średni koszt na jednego kierowcę to blisko 4 tys. zł. Dla wszystkich przebadanych miast jest to 3,3 tys. zł.
Przez korki w siedmiu największych polskich miastach kierowcy tracą rocznie aż 3,8 mld zł, a gospodarka (po odjęciu dochodów podatkowych) prawie 3,3 mld zł, czyli 0,19 proc. PKB w ubiegłym roku – oszacowali eksperci firmy konsultingowej Deloitte i Targeo.pl. Dodatkowo problem korków narasta z roku na rok. W porównaniu z poprzednią edycją badania koszt korków wzrósł o 12 proc. To wystarczające powody, aby poświęcać coraz więcej uwagi sznurom samochodów blokujących ulice aglomeracji.
Według szacunków Deloitte w samej Warszawie - stolicy i centrum biznesowym kraju - koszt korków w 2015 r. na jednego kierowcę to średnio 15 zł na dzień pracujący i 3976 zł rocznie. Z kolei średnio w siedmiu monitorowanych miastach to 12,5 zł dziennie i 3350 zł rocznie. Statystycznie najgorzej jest we Wrocławiu, gdzie według danych kierowca z powodu korków traci rocznie ok. 80 proc. średniego miesięcznego wynagrodzenia, stojąc w korkach średnio niemal 9 godzin miesięcznie.
Choć nominalnie najwięcej pieniędzy w korkach zostawiają warszawiacy, to ze względu na relatywnie wysokie zarobki ich obciążenie pozostaje na poziomie średniej krajowej, czyli 70 proc. miesięcznego wynagrodzenia w skali roku. Gorzej wygląda sytuacja w Poznaniu, którego mieszkańcy tracą 74 proc. pensji i Krakowie – 78 proc. Najbardziej poszkodowani są wrocławianie, którzy tracą rocznie 81 proc. miesięcznej płacy.
Do wyliczenia kosztów korków autorzy raportu wykorzystali specjalne algorytmy i założenia, dotyczące m.in. czasu pracy, średniej efektywności i zarobków w danym przedziale czasowym. Kierowcy stojący w korkach są (przynajmniej teoretycznie) bezproduktywni, nie poświęcają tego czasu ani na pracę, ani na wypoczynek. Zatem w większości nie chodzi tu o koszty wynikające ze zużytego paliwa, ale przede wszystkim o stracony czas, a jak wiadomo – czas to pieniądz. I choć wyliczenia te mogą się wydawać nieco na wyrost, to jednak dają obraz tego, jak dużym problemem są korki.
– Jako sposoby na zmniejszenie problemu w miastach rozpatrujemy tutaj dwa obszary: miękkie i twarde – mówi Adam Penkala, współzałożyciel firmy informatycznej Velis IT Systems. – W obszarach twardych, tzw. infrastrukturalnych, mówimy o pewnych tradycyjnych rozwiązaniach: usprawnienia skrzyżowań, obszary świateł drogowych, ale my skupiamy się w szczególności na obszarach miękkich, czyli zmianie zachowań kierowców w zakresie transportu i jazdy autem.
Eksperci jako jedno z rozwiązań proponują popularyzację współdzielenia samochodów. Po zbadaniu sytuacji na warszawskim Służewcu okazało się, że aż 87 proc. aut przewozi jedynie kierowcę, co powoduje korki, ale też problemy z pakowaniem w miejscach pracy. Zachęty do wspólnych dojazdów działają już w innych krajach. Np. w USA już na przełomie lat 60. i 70. na autostradach zaczęto wydzielać pasy, którymi mogą poruszać się tylko samochody z większą liczbą pasażerów.
sj