Koreański mikrus - Hyundai i10
Nieźle wystylizowane, dobrze wykonane, wciąż atrakcyjne cenowo i nęcące wyjątkowo korzystnymi warunkami gwarancji... O czym mowa? Oczywiście o samochodach z Korei, które systematycznie zyskują zdeklarowanych zwolenników. Nie bez znaczenia jest polityka producentów - nieustannie wzbogacających ofertę nowoczesnymi modelami. Jednym z nich jest typowo miejski Hyundai i10.
Samochód, któremu przyszło zastąpić Atosa odznacza się znacznie nowocześniejszą stylistyką od poprzednika. W obłym nadwoziu na siłę można doszukać się nawet sportowych akcentów – równie dużego wlotu powietrza nie powstydziłyby się rasowe bolidy. Na tym skończyła się odwaga projektantów, na skutek czego karoseria nie jest wyzywająca i niknie w miejskiej dżungli.
Niewielkie auta nie potrzebują mocarnych jednostek napędowych. W wariancie bazowym Hyundai proponuje więc silnik o pojemności 1,1 litra. Czterocylindrowe serce wytwarza 66 KM oraz 99 Nm. Do niedawna w miejskim samochodzie byłoby to obietnicą doskonałych osiągów, jednak w modelu i10 potencjał motoru został skonfrontowany z ciężarem 925 kg. Tym samym „Koreańczyk” nikogo nie zaskoczy dynamiką. Sporą zaletą silnika jest natomiast chęć do współpracy od 2000 obr./min, co umożliwia sprawną jazdę bez konieczności ciągłego mieszania lewarkiem. Kierowcy pragnący dać odpocząć lewej nodze za dopłatą 4500 PLN otrzymają 4-biegowy „automat”.
Możliwość rozpędzania się do 100 km/h w 15,6 sekundy z powodzeniem wystarczy do zmagania się z trudami miejskich ulic, jednak w trasie nie pozwoli na sprawne wyprzedzanie tirów. Nic dziwnego, że jesienią oferta zostanie wzbogacona o 75-konny silnik o pojemności 1,2 litra.
Identyczną moc z pojemności mniejszej o 100 ccm rozwija trzycylindrowy turbodiesel, który jest oferowany już teraz. Silnik wysokoprężny niewątpliwie przypadnie do gustu fanom jazdy o kropelce. Koreańczycy deklarują średnie spalanie na poziomie 4,3 l/100km oraz możliwość zejścia za miastem poniżej 4 l/100km. Dynamika auta jest minimalnie gorsza, niż benzynowego brata, ale na długiej prostej role się odwrócą – diesel pomknie 165, zaś „benzyna” 152 km/h.
Gabaryty Hyundai’a skutecznie zniechęcają do dalszych wojaży. Rosłym podróżnym będzie brakowało przestrzeni w drugim rzędzie, a kufer z niezbyt płaską podłogą pomieści tylko 225 litrów, zmuszając do zabierania ze sobą absolutnie niezbędnego bagażu.
W zawieszeniu nie przewidziano jakichkolwiek innowacji – kolumny McPhersona z przodu oraz belka skrętna między tylnymi kołami to rozwiązanie znane od lat. Sztywne nastawy podwozia dadzą powody do radości kierowcom lubiącym mocniej docisnąć gaz. Następstwem dobrej trakcji jest niestety niezbyt skuteczna filtracja większych nierówności.
Na liście wyposażenia podstawowej wersji Classic znalazł się radioodtwarzacz,, poduszka powietrzna, ABS i wspomaganie kierownicy. Na bardziej wymagających klientów czekają linie wyposażenia Classic+, Komfort, Style oraz Premium.
Ostatnia rozpieszcza pełną „elektryką”, klimatyzacją i podgrzewanymi fotelami, a czterema poduszkami powietrznymi podnosi bezpieczeństwo pasażerów. Do zakupu zachęca dobrze skalkulowana cena – za 44 000 PLN konkurenci oferują znacznie mniej.
Z kolei bazowy Hyundai i10 będzie oferowany za niecałe 30 000 PLN, zaś kto przyłoży się do poszukiwań, upoluje auto z pakietem ubezpieczeniowym OC/AC/NW za 28 990 zł.
Łukasz Szewczyk