Koniec pierwszego etapu Volvo Ocean Race
Zakończył się pierwszy etap Volvo Ocean Race. Wszystkie załogi szczęśliwie dopłynęły do Kapsztadu.
Żeglarze pokonali 6 487 mil morskich, walcząc z kontuzjami, awariami sprzętu czy... sieciami rybackimi. Po krótkiej regeneracji 19 listopada 7 łodzi ruszy w kierunku Abu Zabi. Barwy tego miasta reprezentuje załoga, która zwyciężyła w pierwszym odcinku oceanicznych zmagań.
W poprzednich edycjach Volvo Ocean Race często zdarzało się, że załoga wygrywająca pierwszy etap, wygrywała potem cały wyścig. Tym razem jako pierwsi do Kapsztadu zawinęli żeglarze Abu Dhabi Ocean Racing. Trasa zajęła im 25 dni 3 godziny i 10 minut. Jako drugi na mecie zameldował się Dongfeng Race Team ze stratą zaledwie 12 minut. Ponad 3 godziny później dopłynął Team Brunel. Następne miejsca zajęły załogi Team Vestas Wind, Team Alvamedica, Team SCA i MAPFRE. Podczas tego odcinka kluczowym etapem okazały się Wyspy Zielonego Przylądka. Wybór sposobu ich opłynięcia zadecydował o zwycięstwie pierwszego etapu.
Przy tak długiej trasie bardzo trudno jest precyzyjnie oszacować, ile dni zajmie jej pokonanie. W trosce o jak najmniejszą masę, zespoły zabrały ze sobą zapasy liofilizowanej żywności na 21-22 dni. Tymczasem pokonanie pierwszego etapu zajęło żeglarzom od 25 do 27 dni. Trzeba było racjonować żywność. Nie jest to łatwe, ponieważ każdy zawodnik ciężko pracuje przez całą dobę, z krótkimi przerwami na sen lub odpoczynek. Żeglarze zużywają w ciągu doby około 7000 kalorii. Porcje żywności są ograniczane, stąd sportowcy schudli w ciągu trzech tygodni nawet po 5 kg.
Mimo że odcinek zawodów Volvo Ocean Race - Alicante-Cape Town należy do stosunkowo łatwych, nie obyło się bez przygód. Żeński team SCA wpadł w sieci afrykańskich rybaków. Panie szybko wyplątały się z tej pułapki. Znacznie później, około 1000 mil morskich przed metą, jedyna toaleta w ich łodzi uległa awarii. Team Vestas stracił swój komputer nawigacyjny po tym, jak został zalany wodą. Mokro było na pokładzie zespołu Mapfre, który po awarii rury odsalarki musiał wypompować z łodzi ponad 450 litrów wody. Ich komputer pokładowy i silnik szczęśliwie ocalały. Jednemu z zawodników Alvamedica odnowiła się stara kontuzja barku, odniesiona jeszcze w czasach młodości podczas gry w hokeja. Sam sobie ów bark nastawił, wrócił do pracy, a jego koledzy dowiedzieli się o tym co zaszło dopiero z lektury pokładowego bloga.
Źródło: Volvo
ll/moto.wp.pl