Koniec koła zapasowego?
To może być jedna z bardziej istotnych premier w oponiarskim świecie. Również w naszym świecie - kierowców i właścicieli samochodów. Mieliśmy okazję zobaczyć jak działa podczas Michelin Challenge Bibendum 2011.
Sytuacja wygląda następująco. Do tej pory, kiedy najechaliśmy, na przykład, na gwóźdź lub szkło scenariusze były dwa. Albo powietrze nagle uchodziło z opony i mogliśmy zapomnieć o dalszej jeździe, albo gwóźdź trzymał przez jakiś czas ciśnienie w oponie, ale wcześniej czy później i tak potrzebna była wizyta u wulkanizatora. Alternatywą są jeszcze opony typu Run-Flat, ale to też nie rozwiązuje problemu do końca. Michelin postanowił znaleźć inne rozwiązanie problemu przebitej gumy. Firma zdecydowała, że pozbędzie się ich niemal całkowicie. Według danych statystycznych, na europejskich drogach opony ulegają przebiciu średnio co 75 tys. kilometrów. W południowo-wschodniej Azji już co 3 tys. km.
Wszystko wygląda dość interesująco. Mierzone ciśnienie praktycznie się nie zmienia, gdy opona najeżdża na kolejne gwoździe ustawione na jej drodze. Nawet nie jeden, ale kilka. Nowa opona posiada niecodzienną właściwość - potrafi sama się naprawić. Co ważne, proces jest bezpieczny dla późniejszej jazdy. Cała magia polega na odpowiedniej mieszance gum.
W momencie przebicia, na przykład najechania na duży gwóźdź czy szkło, natychmiast ubytki i dziury wypełniają się same. Jak to się dzieje? Tej tajemnicy technologicznej jeszcze nie zdradzono, ale widzimy, że to faktycznie działa. Może to być spora rewolucja. Ten proces jest na tyle szybki i sprawny, że w zasadzie nie czuć momentu naprawiania się opony. Auto w dalszym ciągu zachowuje się stabilnie i nie czuć żadnych wibracji.
No dobrze, ale czy to oznacza, że możemy powoli zapominać o dodatkowym miejscu na koło zapasowe, narzędzia oraz rękawiczki do awaryjnej zmiany koła? Jak zapewniają specjaliści Michelin - jak najbardziej tak i to w niedalekiej przyszłości. Technologia jest jeszcze w fazie badań. Mieliśmy okazję sprawdzić jak to wszystko działa, jak na razie na wersji prototypowej. Jednak firma potwierdza, że najprawdopodobniej wspomniana opona stanie się już niebawem codziennością.
Oczywiście, na początku będzie ona zapewne droższa od tradycyjnych opon, ale pewność i oszczędność jaką daje może być warta dodatkowej ceny. Rozwiązanie to pozwoli też na redukcję masy auta nawet o 30 kg. Trwalsza konstrukcja ma zapewnić też mniejsze zużycie opon, dłuższą eksploatację, a co za tym idzie zmniejszyć ich produkcję ilościową.
Właściwości jezdne nie mają odbiegać od podobnych opon tradycyjnych. Oczywiście, nie oznacza to jeszcze całkowitego wyeliminowania problemów z oponami, są przecież granice wielkości dziur i powagi uszkodzenia, którym ta opona się podda. Ale pierwszy krok został wykonany. Szykuje się spora rewolucja. Kiedy i za ile? Tego jeszcze nie ujawniono.
Michelin podczas Challenge Bibendum 2011 przedstawił jeszcze inne nowości, te większe jak i te mniejsze. Było, znane już, koło Michelin Active Wheel. Rozwiązanie eliminujące potrzebę posiadania tradycyjnego silnika pod maską, tradycyjnego zawieszenia, układu napędowego oraz skrzyni biegów. Wszystko znajduje się w samym kole. Felga wypełniona jest silnikiem elektrycznym, układem hamulcowym oraz niecodziennym zawieszeniem. Projekt jest w dalszym ciągu poddawany testom, ale pierwsze prototypy już udanie jeżdżą po drogach całego świata. Czy rozwiązanie trafi do produkcji? Zobaczymy.
Kolejną ciekawostką jest, a w zasadzie są nowe rozmiary opon. Zarówno małe R10, jak również wysokie oraz wąskie (Tall&Narrow). Michelin zaproponował dwie wielkości. Przede wszystkim jest to związane z projektowaniem mniejszych, miejskich samochodów, w tym elektrycznych oraz hybrydowych.
Pierwszą propozycją jest mała, 10-calowa opona przeznaczona do aut małych, drugą 19-calowa, która jednak nie jest do końca zwyczajna. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z oponą w rozmiarze 175/70/R10, która według obliczeń producenta zapewnia te same właściwości podczas jazdy czy hamowania jak popularna 14-calowa opona w rozmiarze 175/70/R14. Do tego, opona jest bardziej ekonomiczna, pozwalając ograniczyć zużycie paliwa i przenosi do 15 proc. więcej masy.
Druga opona jest bardzo wąska i wysoka (155/70/R19), jednak dzięki zastosowaniu wyjątkowej mieszanki gum, zapewniać ma podobne właściwości jak opona tradycyjna. Zaprojektowano ją z myślą głównie o autach elektrycznych (oraz hybrydowych). To jednak oczywiście nie jedyny powód jej powstania. Priorytetowe były w tym przypadku względy ekologiczne i ekonomiczne - mniejsze zużycie paliwa oraz, co się z tym wiąże, zmniejszenie emisji CO2, na którym tak bardzo zależy producentom.
Obliczenia pokazują też, że zapewnia ona do 5 proc. większy zasięg baterii samochodu elektrycznego. Ma dużą średnicę, aby zminimalizować toczenie i jest stosunkowo wąska, aby polepszyć aerodynamikę, co pomaga zredukować pobór energii (również mniejsza styczność z powierzchnią asfaltu).
Od 1992 roku Michelin przygotował pięć generacji opon zmniejszających zużycie paliwa dla aut osobowych oraz trzy przeznaczone dla aut ciężarowych. Według wyliczeń, wszystkie łącznie zmniejszyły globalnie zużycie paliwa o 14 miliardów litrów oraz emisję CO2 o 35 milionów ton. Jak widać, także w świecie opon samochodowych trwa ekologiczny trend. Które z koncepcyjnych rozwiązań trafią do produkcji seryjnej? Zobaczymy wkrótce.
Czym jest Michelin Challenge Bibendum 2011? To światowe spotkanie ekspertów, przedstawicieli przemysłu motoryzacyjnego, naukowców, polityków i ekonomistów - zajmujących się zrównoważonym transportem. W konferencjach, seminariach i wystawach wzięło udział 6 tys. uczestników. W czasie trwania imprezy (5 dni) można było zobaczyć samochody z alternatywnym napędem takich firm jak Mercedes, Volksavegen, Porsche, Lexus, Toyota i Citroen. O samej imprezie, niecodziennych samochodach i rozwiązaniach napiszemy niebawem.
Michał Grygier
lop\