Kompakty na start
Gdy pod koniec dwudziestego wieku świat zobaczył Focusa, długo się zastanawiano, czy tak odważna stylizacyjnie bryła ma szanse zaistnieć na rynku i godnie zastąpić sprawdzonego Escorta. Wkrótce okazało się, że to najlepiej jeżdżący kompakt na rynku, a do tego bardzo poważny kandydat do tytułu Car of The Year.
Tak też się stało. Gremium dziennikarzy z całego świata najwięcej głosów oddało właśnie na Focusa, daleko w tyle zostawiając Toyotę Corollę i Volkswagena Golfa. Do japońskiego samochodu przyczepiono też łatkę konserwatywnego pojazdu dla klienta w podeszłym wieku, tudzież przedstawiciela handlowego. Od tamtego momentu minęło już piętnaście lat. Czy coś się zmieniło w kwestii właściwości jezdnych i postrzegania aut z kompaktowego segmentu?
Poprzednie wcielenie Aurisa zdominowało klasę aut dla handlowców, natomiast Volkswagen Golf szóstej generacji urósł do miana wzorca dla swoich konkurentów, oczywiście w świadomości klientów. Kolejne generacje powyższych samochodów kontynuują politykę rodzimych koncernów, ale czy wciąż są tak różne pod względem trakcyjnych umiejętności, i czy wciąż Focus może grać im na nosie? A może koreańska Kia Cee`d wraz z Hyundaiem i30 są w stanie namieszać w głowach Europejczyków? Aby odpowiedzieć na wszystkie pytania, wzięliśmy udział w próbach sprawnościowych przeprowadzonych na jednym z podwarszawskich lotnisk wojskowych.
W porównaniu wzięły udział wspomniane wcześniej Kia, VW, Ford i Toyota. Żeby całość wyglądała profesjonalnie i jazda po mokrej nawierzchni miała jakikolwiek sens, przyprowadzono samochody w podobnych specyfikacjach z silnikami o zbliżonej do siebie mocy. Trasy wyznaczyli specjaliści z Akademii Jazdy Toyoty, a poprzeczkę ustawiono na tyle wysoko, aby połączyć sportową rywalizację z nutą rozsądku.
Kapryśna aura sprawiła, że na pasie startowym zalegało sporo wody, przez co o optymalnej przyczepności mogliśmy jednie pomarzyć. Pachołki ustawiano tak, aby przejazd na suchej nawierzchni dawał nadzieje na pozytywne zakończenie próby. Na śliskim najłatwiej też zweryfikować właściwości zawieszenia danego pojazdu i ocenić, który z nich najlepiej się prowadzi. Organizatorzy niczego przed imprezą nie sugerowali, zachęcając do oceny każdego z samochodów indywidualnie.
Kilka wymagających odcinków w dość krótkim czasie pokazało, jak niesłuszne stereotypy zdążyły się rozpowszechnić wśród osób zainteresowanych motoryzacją. Czasy, gdy Focus zdobywał najwyższe laury, minęły dawno temu. Ku naszemu zdziwieniu, bardzo dobre noty zebrała Kia Cee`d. Auto wyposażone w najsłabszy silnik w zestawieniu (1,4 o mocy 100 koni mechanicznych) bardzo dzielnie radziło sobie z wymijaniem przeszkód przy znacznej prędkości. Licznikowe 90 km/h nie pozwoliło na mokrej nawierzchni ominąć kilku następujących po sobie przeszkód, ale na suchej z pewnością by to się udało.
Nieco lepiej radził sobie Auris. Japończyk, którego nikt nie wytypował na lidera powyższego zestawu maszyn, wypunktował konkurentów niemal w każdej kategorii. Największym rozczarowaniem stał się Ford. Rewolucyjny niegdyś pojazd przewracał pachołki ze szwajcarską precyzją i daleki był od powodzenia w jakiejkolwiek próbie. Na podobnym poziomie kształtowała się sytuacja z Oplem Astra. Niestety, niemiecki, bardzo dobrze sprzedający się kompakt, ratujący koncern z tarapatów finansowych, zachowywał się tak, jak gdyby po raz pierwszy miał styczność z mokrym asfaltem i betonowymi płytami.
Podobne specyfikacje, niemal identyczne moce i pojemności silników, a także opony, miały na celu pokazanie zachowania auta w niebezpiecznych warunkach drogowych. O kilka km/h za wysoka prędkość może w wielu sytuacjach prowadzić do śmiertelnego w skutkach wypadku. Niezależnie od tego, jakim autem poruszamy się na co dzień, warto w trudniejszych warunkach atmosferycznych wybrać się na szeroki i nieuczęszczany odcinek drogi i przeprowadzić w bezpiecznej odległości od drzew i krawężników kilka dynamicznych nawrotów i zmian kierunku jazdy. Przekonamy się wówczas, jak wpływa nieznacznie wyższa szybkość na zachowanie auta i jak ono reaguje na uślizg przedniej lub tylnej osi. Kilka godzin treningu może przynieść nieocenione rezultaty na drodze, gdzie drugiej szansy możemy już nie dostać.
Piotr Mokwiński/ll/moto.wp.pl