Kolumna samochodów nie jest wyjęta spod prawa. Jakie przepisy ją obowiązują?
Kolumna z ministrem Macierewiczem jechała za szybko. Nie mam co do tego wątpliwości. Poza tym kolumna trzech aut przewidziana jest dla prezydenta i premiera. Nawet marszałek Sejmu, druga osoba w kraju, jeździ jednym samochodem. To ewidentnie nadmiar treści nad osobą – twierdzi Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, policjant i poseł RP w rozmowie z moto.wp.pl
Kolumna samochodów objęta jest swoimi prawami, ale nie jest wyjęta spod prawa. Przede wszystkim kolumnę tworzą nie dwa, a trzy auta i więcej. W każdej jednak chwili obowiązują ją takie same przepisy, jak każdego innego użytkownika ruchu. Z jedną różnicą.
Jak twierdzi Jerzy Dziewulski, były dowódca jednostki antyterrorystycznej na lotnisku Okęcie w Warszawie, nawet samochody uprzywilejowane, wydające znaki świetlne i dźwiękowe, nie mają żadnych uprawnień do łamania przepisów, kiedy nie ma ku temu potrzeby. – Samochody w kolumnie mają prawo jechać szybciej i mogą przejechać na czerwonym światle, ale muszą zawsze zachować szczególną ostrożności. W razie wypadku to kierowca bierze na siebie pełną odpowiedzialność za jego skutki- wyjaśnia Dziewulski.
Tak samo jest z każdym innym pojazdem uprzywilejowanym. Jeśli stłuczkę spowoduje kierowca karetki jadącej na sygnale, to on ponosi winę za to zdarzenie drogowe.
- Przekraczanie prędkości w kolumnie jest możliwe, ale musi być obwarowane warunkiem – musi na to pozwalać sytuacja drogowa. Czyli jeśli jesteśmy w mieście, poruszamy się po skrzyżowaniach, nie możemy łamać przepisów. Musimy zachować umiar. Nie ma jednoznacznych przepisów, które to regulują, ale prędkość nie może być nadmierna - dodaje.
Jak obliczył portal Money.pl, kolumna ministra Macierewicza, by pokonać dystans z Torunia do Warszawy musiała jechać ze średnia prędkością 120 km/h. Świadkowie twierdzą, że jechała znacznie szybciej, przynajmniej 140 k/h.
- Nie mam cienia wątpliwości, że prędkość, z jaką poruszały się te samochody, była zbyt wysoka. To nie ochrona decyduje o prędkości tylko minister. Wystarczy, że minister powie, panowie jak najszybciej, bo o tej muszę być w Warszawie i oni rwą na złamanie karku – wyjaśnia Dziewulski.
To identyczna sytuacja jak w przypadku rozkazu o lądowaniu samolotu. - Często brak polecenia, a wypowiadane życzenie polityka jest rozkazem – mówi były szef jednostki antyterrorystycznej.
Przypomnijmy, minister Macierewicz jechał BMW serii 7, które jest na wyposażeniu Biura Ochrony Rządu. 20 takich aut Biuro kupiło na potrzeby ubiegłorocznego szczytu NATO. Auta dzisiaj służą ministrom. Po kolizji, do której doszło ok. godz. 17:46 w Lubiczu Dolnym Macierewicz przesiadł się do Skody Superb, która jechała tuż za nimi i bez żadnych badań lekarskich wrócił do Warszawy na galę tygodnika „wSieci”.
- Jeśli minister jechał własnym samochodem, a przed nim jechał samochód ochrony, to skąd się wziął nagle trzeci samochód, którym minister wrócił do Warszawy? – zastanawia się Dziewulski. - Czy to był samochód, który jechał w kolumnie? Czy może jest to samochód, który podczepił się pod kolumnę? - dodaje.
Dziewulski dla przykładu przywołuje sprawę Jacka Kurskiego W 2008 Kurski „zabrał” się na gapę za konwojem policyjnym. Uniknął mandatu pokazując poselski immunitet. - To jest dokładnie taka sama sytuacja. Niekoniecznie Macierewicz musi wydać zgodę, żeby ktoś jechał za kolumną. Wyraża na to zgodę zawsze szef ochrony. Przecież to szef ochrony w każdej chwili może wezwać policję, by zdjęli takie auto. I tak było w przypadku Jacka Kurskiego – tłumaczy Dziewulski.
Pozostaje pytanie, komu zgodnie z protokołem, przysługuje aż tak rozbudowana ochrona i jakie osoby w państwie mogą poruszać się aż tak dużą kolumną.
- System ochrony jest tak skonstruowany, że to ochrona decyduje, co jest za mało a co jest za dużo. Prezydent jeździ w trzy auta, premier w trzy, ale już marszałek jeździ samochodem własnym. A minister jest kolejną osoba w państwie. Nie druga, nie trzecią, nie czwartą. Jak dla mnie to ewidentnie nadmiar treści nad osobą – mówi Dziewulski.