Kolejne przepisy, których "nie stosuje się". Elektromobilny bubel rządu
Samochody elektryczne miały być od lutego 2018 r. tańsze o wysokość akcyzy. Projekt pomocy musi zostać rozpatrzony przez Komisję Europejską, ale ciągle pozostaje w fazie konsultacji. Czas na uzyskanie zniżki ucieka, a polska elektromobilność okazuje się niewypałem.
22 lutego weszła w życie ustawa o elektromobilności, której zapiski gwarantowały obniżenie cen samochodów elektrycznych i hybryd plug-in o wysokość akcyzy. Nie były to wartości zdumiewające – w większości przypadków takie auta miały być tańsze o 3,1 proc, co oznaczało zaledwie kilka tys. zł oszczędności. Jednak nawet tak niskie korzyści nie mogą zostać wprowadzone w życie. To kolejne – po ustawie wykorzystującej CEPiK 2.0 – prawo, którego zapisków "nie stosuje się".
Komisja Europejska musi określić, czy przepisy ustawy nie stanowią niedozwolonej pomocy publicznej. Skoro prawo weszło w życie, urzędnicy na pewno postarali się, by spełniało ona wszystkie wymagania Wspólnoty? Nie. Dokumenty złożone do Komisji Europejskiej 3 stycznia – czyli dopiero, gdy ustawę pisano na kolanie – zostały wycofane.
Teraz sprawa jest na etapie przedzgłoszeniowym, podczas którego przekazywane są wskazówki dotyczące składania ewentualnego wniosku. Według dokumentów KE, takie spotkania "nie powinny trwać dłużej niż dwa miesiące". Nie powinny, ale w przypadku bardziej złożonych spraw górnego limitu nie ma.
Zarówno przedstawiciele Komisji Europejskiej, jak i Ministerstwa Energii nie chcą szerzej komentować sytuacji. Uzgodnienia, podczas których rozwiewane są wątpliwości, trwają. Kiedy etap przedzgłoszeniowy się skończy – nie wiadomo. Później przeprowadzone będzie postępowanie wyjaśniające i kolejne miesiące biurokracji. W praktyce nie wiadomo, kiedy pomoc – i czy w ogóle – będzie przyznana.
Oczywiście do czasu podjęcia takiej decyzji pieniądze nie mogą trafić do właścicieli hybryd czy "elektryków". Trzeba więc czekać, a czas ucieka – ustawa przewiduje dopłaty do 1 stycznia 2021 roku. Niektórzy importerzy wzięli sprawę w swoje ręce i oferują zniżki o wysokość akcyzy w ramach promocji.
O tym, że władze nie wiedzą jak rozpocząć elektryczną rewolucję, niech świadczy fakt, że minister energii stwierdził, że dopłaty do "elektryków" mogą za rok wynosić nawet 25 tys. zł, co wprawiło w konsternację jego współpracowników. Postanowiono też zlikwidować akcyzę na gaz ziemny, który wykorzystywany jest do napędzania autobusów. Tymczasem jesteśmy na przedostatnim miejscu rejestracji ekoaut i długo na tym miejscu pozostaniemy.