Kierowcy RiCö zapowiadają akcję protestacyjną
Akcję protestacyjną, a nawet strajk okupacyjny w bazie w Polkowicach (woj. dolnośląskie) zapowiedzieli w piątek kierowcy z firmy RiCö.
Tymczasem polkowicka spółka PRP, podobnie jak wcześniej spółka matka RiCö z Niemiec, zamierza w przyszłym tygodniu ogłosić upadłość - poinformował PAP w czwartek Wojciech Kraus, pełnomocnik PRP. Kierowcy mogą liczyć na wypłatę jedynie części zaległych pensji.
"Nie mamy innego wyjścia. Dlatego też w przyszłym tygodniu ogłosimy upadłość. To już postanowione" - mówił Kraus. Dodał, że w przyszłym tygodniu zostaną kierowcom wypłacane zaległe pensje, ale jedynie w formie zaliczki.
Kraus przyznał, że dziwi go zachowanie kierowców, zapowiadanie akcji protestacyjnej czy strajku okupacyjnego. "Po pierwsze nic o tym nie wiem oficjalnie, od związkowców, a powinni mnie poinformować. Po drugie i najważniejsze - nic nie wskórają" - mówił Kraus.
Wcześniej pełnomocnik opowiadał PAP, że RiCö winna jest PRP ok. 50 mln zł. "Kilka dni temu rozmawiałem ze związkowcami i obiecywałem im, że tym co zostanie na koncie firmowym, będą mogli się podzielić po równo. Wtedy związkowcy zgodzili się ze mną. Teraz słyszę o jakimś buncie" - mówił Kraus. Zaznaczył, że nie wie, ile będzie tych pieniędzy.
Nikt ze związkowców nie chciał powiedzieć PAP, na czym ma polegać akcja protestacyjna i dlaczego chcą organizować strajk okupacyjny. Związkowcy mówią jedynie o akcji protestacyjnej, która może się zmienić w strajk.
PAP rozmawiała też z kilkoma niezrzeszonymi kierowcami. Większość z nich nie jest zainteresowana strajkiem czy akcją protestacyjną, kierowcy są zajęci poszukiwaniem pracy. "Nie mam czasu na głupoty. Szukam pracy, bo mam rodzinę na utrzymaniu" - powiedział PAP pan Grzegorz, kierowca z firmy.
Inny mężczyzna wyjaśnił, że do końca tygodnia jest na urlopie, a potem zaczyna pracę już w innej firmie. "Idę do nowej pracy i już nawet nie liczę, że dostanę jakieś zaległe pieniądze ze starej firmy, choć oczywiście bardzo by się przydały" - mówił pan Dariusz.
Niemiecka firma spedycyjna RiCö ogłosiła w środę, 5 marca upadłość. Działająca w Niemczech i wschodniej Europie RiCö przyznała w tym tygodniu, że ma wielomilionowe zobowiązania, a długów nie jest w stanie ściągać w terminie. Jeden z menedżerów firmy Bjoern Groeschner powiedział specjalistycznemu portalowi Verkehrs Rundschau, że w ostatnich latach spółka zbyt szybko się rozrastała.
Na forach internetowych niemieckich transportowców pojawiają się także zarzuty, że firma stała się niewypłacalna, bo walczyła o klientów, oferując dumpingowe ceny, które nie pokrywały kosztów transportu. Ponoć mówiło się, że "RiCö jeździ za friko".
Według gazety "Tagesspiegel", w poniedziałek prowadzono rozmowy z bankami i pracownikami w sprawie możliwości udzielenia firmie okresowego wsparcia finansowego. Wniosek o ogłoszenie niewypłacalności sugeruje, że rozmowy się nie powiodły.
RiCö GmbH powstała w 1992 roku w Osterode am Harz w Dolnej Saksonii. Od 2007 roku główna baza spółki znajduje się w Schopsdorf w Saksonii-Anhalt. Ma oddziały w Polsce, na Ukrainie i Rosji. Jej tabor liczy około 2500 samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych. (PAP)