To jest Silverstone: opuszczone lotnisko wojskowe zamienione na 5 kilometrów i 141 metrów historii wyścigów samochodowych – pisze Rzeczpospolita.
Za 99 funtów plus VAT za osobę masz cały dzień wrażeń na torze, dwa posiłki i dobry widok z loży - zachęcają plakaty reklamowe. Korki zaczynają się na długo przed drogowskazem, który tłumaczy, jak pojechać na rondzie: w lewo Silverstone Circuit, w prawo kwatera główna Spykera, najsłabszego zespołu F1. W promieniu 60 kilometrów swoje siedziby mają jeszcze cztery inne teamy, a piąty - McLaren, jest o półtorej godziny drogi stąd. "Witajcie w domu brytyjskich wyścigów samochodowych" - głosi napis nad bramą wjazdową.
Za dwa tygodnie, gdy Lewis Hamilton przyjedzie bronić w GP Wielkiej Brytanii pozycji lidera klasyfikacji kierowców, na parkingu przy torze nie będzie wolnego miejsca. Na testach zorganizowanych od wtorku do czwartku nowy bohater Brytyjczyków się nie zjawił. Dostał wolne od McLarena, którego szefowie coraz poważniej się zastanawiają, jak ochronić swój skarb przed medialną gorączką. Jednak nawet bez Hamiltona trzy dni sprawdzania i poprawiania bolidów ściągnęły na tor kilkanaście tysięcy widzów.
Testy to marzenie maniaków Formuły 1. Podczas nich można się przyglądać samochodom z poziomu toru, a nie tylko wzniesionych nad nim trybun. Na Silverstone da się obejść wzdłuż siatki ochronnej niemal całą pięciokilometrową pętlę i w niektórych miejscach zobaczyć bolid z odległości 30 metrów. Wtedy czuje się ten sport każdym zmysłem: smugę spalin, ryk silnika, od którego uszy bolą jeszcze przez długie godziny. Widok z kamery czy nawet z balkonów stojącej przy torze słynnej Brooklands Suite to nie to samo. Rozpędzony do ponad 250 km na godzinę samochód z odległości kilkudziesięciu metrów wygląda jak widmo.
Ann Bradshaw z biura prasowego BMW Sauber najbardziej żałuje, że nie zrobiła Robertowi Kubicy zdjęcia w szpitalu w Montrealu. - Dostał piękny niebieski strój. Wyglądał w nim jak w wieczorowej sukni, sprzedałabym to gazetom za duże pieniądze - śmieje się. - Gdy przyjechaliśmy po niego do szpitala, wysadził szofera z jego miejsca i chciał prowadzić sam. Teraz myśli tylko o tym, żeby jak najszybciej wrócić na tor. Zawsze powtarzam, że kierowcy Formuły 1 to jednak ludzie bez wyobraźni. Tylko dlatego mogą uprawiać ten zawód.