Kierowcy coraz rzadziej jedzą w przydrożnych barach
Długie podróże samochodem wiążą się często z postojami na jedzenie. Przydrożne bary oceniane po liczbie zaparkowanych samochodów pozwalają kierowcom i pasażerom nie tylko się najeść, ale też odpocząć przed dalszą jazdą. Okazuje się jednak, że Polacy coraz rzadziej korzystają z usług takich lokali i przerzucają się na fast food dostępny na stacjach benzynowych – ze szczególnym upodobaniem hot dogów.
Właściciele barów i restauracji znajdujących się przy głównych krajowych drogach wyraźnie widzą spadek zainteresowania ich usługami. Coraz mniej kierowców zatrzymuje się na tradycyjnego schabowego lub grochówkę. Popularność zyskuje jedzenie, które można dostać na stacjach paliw, co przede wszystkim oznacza hot dogi dostępne w wielu różnych wersjach. Taka szybka przekąska, na ogół dokonywana przy okazji tankowania, zajmuje dużo mniej czasu. Z drugiej jednak strony nie zastępuje pełnego obiadu.
Najważniejszymi klientami przydrożnych lokali gastronomicznych stają się okoliczni mieszkańcy, albo kierowcy często pokonujący tę samą trasę, którzy regularnie się stołują w tych miejscach. Dodatkowym problemem dla niektórych barów i restauracji są autostrady. Te świetnej jakości drogi są wybawieniem dla kierowców, którzy znacznie szybciej docierają do celu, jednak omijają oni lokale mieszczące się przy starych drogach krajowych. Na tzw. MOP-ach dużo łatwiej o hot doga lub hamburgera niż o tradycyjny obiad.
sj, moto.wp.pl
Zobacz: ABC dobrego kierowcy