Kierowca trafi do sądu za jazdę pod wpływem… kofeiny
Prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu i innych środków odurzających jest nie tylko niezgodne z prawem, ale też bardzo niebezpieczne. Jednak w Kalifornii doszło do wyjątkowo kuriozalnej sytuacji – pewien mężczyzna trafi przed sąd z zarzutem jazdy pod wpływem kofeiny.
Oskarżony, Joseph Schwab, został zatrzymany przez agentkę kalifornijskiego wydziału zajmującego się napojami alkoholowymi. Kierowca miał zajechać jej drogę i „jechać nieodpowiedzialnie”. Kobieta zarzuciła mu jazdę pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających. Jednak alkomat wskazał wynik 0,0. Następnie Schwab został przebadany na obecność narkotyków i również w tym przypadku wynik był negatywny. Jedynym środkiem psychoaktywnym wykrytym u kierowcy była kofeina. Teraz, blisko półtora roku od zdarzenia, Schwab ma z tego powodu trafić przed oblicze sądu.
Czemu sprawa w ogóle trafiła na wokandę? Jak tłumaczy prokurator, zarzut o jazdę pod wpływem nie opiera się o kofeinę, tylko o ogólne podejrzenie. Stacey Barrett, prawnik Schwaba, stwierdził, że nie słyszał jeszcze o takiej sprawie. Jak zaznaczył, żadne badanie toksykologicznie nie daje podstawy do oskarżenia jego klienta.
Barrett złożył wniosek o oddalenie sprawy. Jeśli sąd się do niego nie przychyli, to 11 stycznia 2017 r. Schwab będzie musiał się stawić na pierwszej rozprawie.
Czy kierowca może w ogóle zostać ukaranym? Trudno w to uwierzyć, gdyż nie ma prawa zakazującego prowadzenia po filiżance kawy. Co więcej, kara za taki czyn oznaczałaby, że miliony Amerykanów (i nie tylko ich) codziennie są „pod wpływem”, często racząc się czarnym płynem w trakcie prowadzenia samochodu.
Szymon Jasina, Wirtualna Polska