Kary administracyjne zamiast mandatów: zapłacimy więcej
Posłowie Platformy Obywatelskiej przygotowali projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym. Zmieniona ustawa przewiduje, że straże miejskie i gminne stracą prawo do posługiwania się fotoradarami. Nie oznacza to jednak zmniejszenia kontroli nad kierowcami. Urządzenia przejmie policja i Inspekcja Transportu Drogowego, a kary za przekroczenie prędkości będą znacznie wyższe.
Podstawową zmianą przewidzianą w projekcie autorstwa posłów PO jest zrezygnowanie w przypadku przyłapanych przez fotoradary z postępowania mandatowego na rzecz kary administracyjnej. Jaki skutek przyniesie to w praktyce? Obecnie straż gminna lub ITD, rozpatrując daną sprawę, wysyła do właściciela korespondencję, w której zobowiązuje go do wskazania sprawcy i to przeciwko niemu wszczynane jest postępowanie mandatowe. Jeśli w momencie popełnienia wykroczenia za kierownicą siedziała inna osoba niż adresat, właściciel samochodu wskazuje sprawcę i w zasadzie może zapomnieć o całym epizodzie. Ten tryb rozpatrywania spraw pozwala jednak na unikanie odpowiedzialności metodą tzw. łańcuszków. Właściciel auta jako sprawcę wskazuje inną osobę, a ta kolejną - i tak aż do przedawnienia. Inny sposób to wskazywanie sprawcy mieszkającego poza Unią Europejską, który przyznaje się do winy, ale nie reaguje na dalszą korespondencję.
Po wprowadzeniu nowych przepisów nie będzie można uchylić się tak przed karą. Na właściciela samochodu zostanie nałożona kara administracyjna, której będzie można uniknąć tylko wtedy, gdy rzeczywisty sprawca wykroczenia przyzna się i zapłaci. Jeśli kary nie uda się od niego ściągnąć, obciąży ona portfel właściciela pojazdu. Można przewidywać, że w niejednym przypadku zapłacić będzie musiał niewinny. Zmiana będzie miała jednak także pozytywny skutek. Za przekroczenie prędkości uchwycone przez fotoradar będą musieli zapłacić posłowie, senatorowie, sędziowie czy prokuratorzy. Kary administracyjne nie podlegają przepisom o immunitecie, więc nie uchroni on sprawców przed konsekwencjami drogowych szaleństw.
Jeśli proponowane przez posłów PO zmiany wejdą w życie, wyraźnemu wzrostowi ulegną kary za przekroczenie prędkości zarejestrowane przez fotoradar. Stawki będą zależne od średniej płacy w gospodarce narodowej za poprzedni rok i mają wynieść od 3 proc. pensji za przekroczenie prędkości o 11 km/h do 20 proc. za jazdę o co najmniej o 51 km/h za szybko. W 2015 roku rozpiętość kar wynosiłaby więc od 110 do 740 zł. Jeśli do wykroczenia doszłoby w terenie zabudowanym, stawka kary byłaby podwajana.
Propozycja posłów budzi wśród zmotoryzowanych wiele emocji i nie chodzi tu tylko o podwyżki kar, jakim mieliby oni podlegać. Wprowadzenie takich przepisów mogłoby oznaczać, że w niektórych przypadkach za wybujałą fantazję kierowcy będzie musiał zapłacić właściciel samochodu. Dodatkowo wprowadzi to absurdalną sytuację, w której za to samo wykroczenie grozić nam będzie różna kara - w zależności od tego, czy przyłapie nas fotoradar, czy policja z ręcznym miernikiem prędkości. Dodatkowo osoby z immunitetem na tę drugą wciąż nie będą musiały zważać, wiedząc, że w razie próby ukarania mogą bez trudu obronić się służbową legitymacją.
tb/sj/tb