Kartingowe Shell Helix Challenge
Shell Helix Challenge czyli blogerska potyczka na torze kartingowym.
Impreza została zorganizowana przy okazji kampanii promocyjnej olejów Shell Helix w której biorę udział wraz z innymi blogerami motoryzacyjnymi, tj. Blogomotive, Prentki, Złomnik, Strefa Kulturalnej Jazdy i MotoFilm. O oleju w najbliższych miesiącach będę pisał wiele razy a teraz na temat zawodów kartingowych jakie mieliśmy zorganizowane na warszawskim torze F1 Karting.
Jak każdy wie blog to taki internetowy pamiętnik dla nastolatek więc i ja sobie tutaj powrzucam zdjęcia jakie mi zrobiono aby móc za te 10 lat sobie do tego wrócić i popaczać jak jechałem na gokarcie. A więc, jadę...
Kto tam jedzie z tyłu bo słabo widać w kasku?
A teraz jeszcze bardziej z tyłu, na samym końcu?
Co do imprezy to przebieg miała typowy czyli najpierw odbył się trening, później kwalifikacje i na koniec wyścig. W sumie startowało 8 zawodników.
Do wygrania były puchary i prestiżowy tytuł blogerskiego mistrza kartingowego otwierający wiele drzwi :D
Generalnie wszystko wskazywało na to, że powinienem wygrać ;] w końcu startowałem z pierwszego pola po kwalifikacjach. Nawet sugerowałem aby odwrócić kolejność na starcie czyli aby najszybsi z kwalifikacji startowali z tyłu po to aby wyścig był ciekawszy i było więcej wyprzedzania ale propozycja została odrzucona ze względów bezpieczeństwa bo wtedy faktycznie sporo się dzieje na torze. Z drugiej strony jest to dość powszechna praktyka i dzięki temu nawet stawałem na podium podczas naszych lokalnych imprez, tj. słabo mi poszły kwalifikacje a później przynajmniej było tyle dobrze, że nie dałem się wyprzedzić.
Wyścig odbywał się na dystansie 12 okrążeń i generalnie miało to być moje najnudniejsze wyścigowe 12 okrążeń bo nawet odległości na starcie były ogromne co uniemożliwiało jakąkolwiek walkę w pieszym zakręcie. Okazało się jednak, że niewiele brakowało a straciłbym prowadzenie w tym pierwszym zakręcie bo raz, że ruch flagi nie był skoordynowany ze światłami (lepiej było patrzeć na flagę) to gokart też bardzo słabo jechał. Dalej było nudnawo czyli jechałem swoje i jedynie z racji niemrawego gokarta nijak nie przypominającego tego z kwalifikacji trochę patrzyłem do tyłu czy oby przypadkiem Prentki mnie nie dościga.
Ooo tak zawzięcie jechałem sobie po zwycięstwo... choć to chyba zdjęcie z treningu...
Jechałem sobie po zwycięstwo aż do czasu gdy coś nie strzeliło w moim gokarcie, na trzy okrążenia przed końcem wyścigu. Tempo mi mocno spadło i zanim się dobrze zorientowałem o co chodzi to Prentki mnie wyprzedził. A chodziło o "błahą" sprawę bo po prostu złapałem kapcia... kapcia na halowym torze kartingowym... no, trzeba mieć szczęście. Swoją drogą całkiem przyzwoicie skręcał ten gokart w jedną stronę, gorzej w drugą jeżeli zakręt był "na" tę przebitą oponę. Teraz myślę, że gdybym się wcześniej zorientował o co chodzi to może udałoby mi się obronić przed Prentkim bo do końca wyścigu zostały tylko trzy okrążenia. Zarazem moje tempo było "tylko" o 2 sek. gorsze niż na sprawnej oponie więc gdybym dobrze zamulał bo może by się udało. Z drugiej strony na prostych byłem bardzo powolny więc pewnie i tak by mnie wyprzedził. Bo gdy mnie wyprzedził to odjechał jakby miał jakieś turbo dające dodatkowe 3 KM ;) Gdy pierwsze miejsce mi odjechało to skupiłem się na tym aby przynajmniej Blogomotive mnie nie wyprzedził bo
tyle nieszczęścia to już by było za wiele ;]
Ostatecznie 2. miejsce czyli w praktyce pierwsze przegrane. Wygrał Prentki, Blogo trzeci. Musi zostać rozegrany rewanż bo czuję się pokrzywdzony przez los, piach w oczy, chleb masłem do ziemi.
Taka mała impreza a tyle emocji i wspominania choć oczywiście zwykle z zewnątrz to jest nudne jak flaki z olejem. Ale tak jest zawsze. Fajne są gokarty, jeszcze fajniejsze są zawody bo nawet jak nic się nie dzieje to dużo się dzieje i później w gronie uczestników można po tych 6 minutach jazdy gadać i przez godzinę albo i więcej. Niby walka o pietruszkę ale wystarczy, że spotkają się dwie osoby które chcą tę pietruszkę to już robi się tłok. Trzy osoby to już tłum.
Jeszcze takie zdjęcie do pamiętnika...
Wiem, że tak niezbyt elegancko jest coś krytycznego napisać na temat imprezy na którą zostało się zaproszonym i jeździło za friko ale w międzyczasie rozmawiałem na ten sam temat z innymi użytkownikami tego toru którzy potwierdzili moje oczywiste spostrzeżenia. Zatem czuję się usprawiedliwiony bo wszyscy to wiedzą i nie jest to żadną tajemnicą, co najwyżej poliszynela, i niewiele z tym jest robione. Otóż, strasznie nierówne są gokarty na tym torze, na tyle nierówne, że praktycznie wypaczają sens rywalizacji. Ta przebita opona to też nie jest taki przypadek jak na drodze, że wbija nam się gwóźdź w koło i ucieka powietrze ale po prostu była już dawno zużyta i nadawała się do wymiany. Różnice czasowe między gokartami były spore, np. w finale podczas którego jest tłok na torze Blogomotive startując z 4. pola (na kwalifikacje trafiła mu się jakaś padaka) wykręcił o ponad 0,3 sek. lepszy czas niż ja startując z pierwszego pola i mając pusty tor przed sobą. Ja sam nijak nie zbliżyłem się do czasów jakie kręciłem na
treningu czy kwalifikacjach. Generalnie co zmiana gokarta tym było gorzej.
Pewnie brzmi to jak czepianie się, szczególnie podczas takiej imprezy gdzie walczymy w małym gronie znajomych ale proszę mi wierzyć, że jak się wsiada do gokarta to chcę się jechać a nie dojeżdżać do mety, jak ma się przeciwnika przed lub za sobą to chce się z nim rywalizować a nie z gokartem. Generalnie "równość" gokartów to spory problem na torach kartingowych. Zarazem prawdą jest też to, że nie zawsze jest to wina obsługi toru bo nie jest łatwo utrzymać je w pełnej "równości", szczególnie, że klienci traktują je tak jak traktują czyli maja gorzej niż akwizytorskie auta firmowe no ale z tych kilkunastu gokartów powinno dać się wybrać te bardziej równe. Tutaj pewnie znowu brzmi to jak czepianie się bo zaraz ktoś pomyśli, że przecież te gokarty są wszystkie takie same, tego samego producenta, te same opony, to samo wszystko ale proszę mi wierzyć, że różnice między "takimi samymi" gokartami mogą być niemal jak między Mercedesem a McLarenem z bieżącego sezonu Formuły 1 ;)
Na koniec nie wiedzieliśmy gdzie jechać więc wiadomo, że pojechaliśmy pod najlepszą warszawską motoryzacyjną miejscówkę.
Tutaj też dokończona została rywalizacja wśród prawdziwych mężczyzn...
A tak poważniej to bardzo fajny dźwięk tego Prentkiego silnika. Mówił, że to zasługa filtra stożkowego. Z tymi filtrami często jest taki problem, że ci którzy je montują "zapominają" o tym aby pod maską był dostęp do powietrza, szczególnie nie podgrzanego od silnika (po to ta czarna osłona). Generalnie stożek ma dawać 5 KM więcej ale dobrze jest jak nie jest mniej niż było. Ma ponoć coś tam poprawiać na wyższych obrotach ale generalnie to tylko właściciel auta potrafi to odczuć. Dobrze jak jest chociaż ten lepszy dźwięk. To chyba wszystko co wiem na temat stożkowych filtrów powietrza :)
Pod maską czysto jakby przed chwilą wyjechał z komisu ;)
Zobaczcie, Prentki taki petrolhead, z rana rozkręca swoje R6, po południu je skręca, wieczorem znowu rozkręca bo znalazł na stole dwie panewki więc wydawałoby się, że twardo stąpa po ziemi i nie jest wrażliwy na jakieś motoryzacyjne ściemy. Ale cewka zapłonowa musi mieć logo BMW i części w BMW najlepiej aby miały logo BMW. Powiedział, że woli już mieć używane cewki z logo BMW które nie wiadomo ile pochodzą niż nowe cewki bez logo BMW.
Z racji tego, że w internetach wiele osób po mnie "jedzie" za wybór części z tym samym logo które jest na masce i rozumowanie, że skoro jakaś tzw. oryginalna część nie jest przesadnie droższa niż tego samego producenta pod własną marką to po prostu lepiej bez wnikania w temat kupić tę oryginalną... to właśnie też z tego względu zwracam uwagę w rozmowach na tą oryginalność części z moich niebywale szeroko zakrojonych obserwacji wynika, że z jednej strony montaż takich części to szczyt frajerstwa bo to własna zgoda na skrojenie się z pieniędzy ale zarazem jak ktoś kupi jakąś oryginalną część to zwykle to podkreśla, akcentuje to w taki sposób, że nie odwala fuszerki, serwisuje jak należy, i w ogóle jak dba tak ma więc będzie miał na wieki. Nawet jeżeli chodzi o jakiś tam drobiazg. Jakoś nie widać tutaj tego potocznego wstydu z bycia frajerem a zupełnie przeciwnie, jest to podkreślane. Ciekawe.
Błyszcząca wiśnia czy ten czarny? ;) Co do nowego białego felunku Blogomotive to wygląda to dobrze czyli też standardowo, robimy sobie podśmiechujki w internetach a później na żywo przyznajemy, że wygląda w porządku ;]