Kanadyjska zabawka - Locus Supercar
|
|
| --- |
Najwięksi producenci samochodów skupili swoje zakłady na terenie Europy, Japonii oraz USA. Czy ktokolwiek słyszał o samochodach z Kanady? Okazuje się, że w tym kraju ilość przeszła w jakość, czego najlepszym przykładem jest Locus Supercar.
Luc Chartrand przez niemal ćwierć wieku zajmował się wszelakimi wytworami z włókien szklanych. Łatwe w obróbce tworzywa służyły m.in. do modyfikacji samochodów. Wraz ze wzrostem prestiżu firmy, pojawiały się też coraz ciekawsze zlecenia. Ostatecznie zakład modyfikował nawet supersportowe Lamborghini.
Zakres przeróbek był nieraz na tyle duży, że pracownicy manufaktury stwierdzili, iż są w stanie we własnym zakresie wdrożyć do produkcji samochód. Przyjęto, że pojazd ma być lekki, szybki i agresywnie stylizowany. Po dwóch latach intensywnych prac kanadyjska zabawka ujrzała światło dzienne...
Niskie nadwozie w kształcie klina oraz struktura nośna zostały w całości wykonane z włókien węglowych. W rezultacie wóz jest lekki – waży tylko 1250 kg, a zarazem bardzo sztywny, co ułatwia precyzyjne pokonywanie zakrętów oraz zapewnia wysoki poziom bezpieczeństwa w przypadku ewentualnej kolizji.
Gabaryty karoserii sprawiają, że Locus będzie czuł się swobodnie tylko za szerokich szosach w Ameryce. O ile długość 4,5 metra nie przysporzyłaby problemów w Europie, tak trudno wyobrazić sobie przemykanie wiejskimi drogami za kierownicą pocisku o szerokości... 222 cm! Wymijanie i wyprzedzanie może dodatkowo utrudniać centralne umieszczenie fotela kierowcy.
Po nim Locus pomieści jeszcze dwóch podróżnych i przetransportuje ich w całkiem komfortowych warunkach. Automatyczna klimatyzacja, elektryczne zamykanie drzwi, czy dobry system audio z funkcją odtwarzacza DVD to tylko nieliczne z pozycji na liście wyposażenia. Kierowca z pewnością ucieszy się na myśl o czujnikach ciśnienia w oponach oraz kamery połączonej z wyświetlaczem zamiast tylnego lusterka. Parkingowe ewolucje ułatwią również czujniki parkowania w każdym ze zderzaków.
Jak przystało na maszynę zza Oceanu, pod maską drzemie prawdziwy potwór. Silnik zakupiony u General Motors ma osiem cylindrów oraz aż 8,2 litra pojemności skokowej! Podstawowy wariant rozwija 550 KM oraz 760 Nm. Komu mało, może zażyczyć sobie dalszego tuningu. Firma zapewnia, że jeżeli tylko portfel klienta będzie w odpowiednim stopniu wypełniony gotówką, moc może wzrosnąć nawet do 1000 KM! Wóz opuszcza fabrykę z sześciobiegową skrzynią Tremec oraz samoblokującym mechanizmem różnicowym Getrag. Kto jednak od sportowych osiągów bardziej ceni komfort, może zamówić „automat”.
Klient nie ma natomiast możliwości skonfigurowania wedle własnego uznania elementów podwozia. Każde z aut otrzyma twarde sprężyny i amortyzatory projektu firmy Locus. Wentylowane hamulce przygotowało AP Racing. Przednie tarcze mają 15 cali średnicy, tylne są o cal mniejsze. Współpracują z nimi odpowiednio 6- oraz 4-tłoczkowe zaciski. Brak elektroniki nadzorującej proces wytracania prędkości oraz brutalne działanie hamulców sprawia, że kierowca powinien zachować szczególną czujność w trakcie operowania środkowym pedałem.
Locus został postawiony na potężnych kołach. Na przednich alufelgach pojawiły się opony 255/40/18, a na trzyczęściowe koła z tyłu założono ogumienie Michelin Pilot Sport 415/30/18.
Dopracowany, efektowny, szybki... Do pełnej charakterystyki Locusa trzeba użyć jeszcze jednego słowa. Drogi. Kanadyjski supersamochód został wyceniony na 283 000 dolarów.
Łukasz Szewczyk