Kampania wkracza za kółko
Politycy obiecują, że po wyborach zmienią prawo i kierowca nie będzie musiał legitymować się zatrzymującemu go policjantowi prawem jazdy. Na te zmiany jednak nie liczcie.
Zbliżają się wybory i kampania nabiera tempa. Walka o poparcie jest bezpardonowa, a politycy obiecują nawet to, co wcześniej sami odrzucili – tym razem kierowcom. PO obiecuje, że zlikwiduje obowiązek noszenia przy sobie przez kierowcę prawa jazdy i dowodu rejestracyjnego pojazdu, a policja i inne służby będą mogły skontrolować te dokumenty łącząc się elektronicznie z odpowiednim urzędem.
- Policja będzie mogła natychmiast sprawdzić, czy kierowca jest uprawniony do prowadzenia danego pojazdu, czy pojazd jest ubezpieczony i dopuszczony do ruchu – obiecują politycy PO. Nie chodzi jednak o przedstawiciela MSWiA czy premiera. Słowa te kieruje do właścicieli samochodów szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz, czyli osoba na stanowisku, które nie daje żadnej władzy poza strukturami własnej partii.
Co jednak najciekawsze, sama propozycja nie jest nowa, a na dodatek została już odrzucona. Zapisy o możliwości zgodnego z prawej jeżdżenia bez prawa jazdy już w kwietniu tego roku znalazły się w propozycji zmian do ustawy o centralnej ewidencji pojazdów i kierowców. Na razie nic z tego jednak nie będzie. Ustawa, która miała wejść w życie w rok po jej ogłoszeniu, już dawno została negatywnie zaopiniowana przez inne państwowe służby.
W połowie kwietnia na temat zmian negatywnie wypowiedział się szef służb specjalnych gen. Krzysztof Bondaryk argumentując, że ułatwiłaby ona życie przestępcom. Skutkiem tej opinii było odrzucenie przez MSWiA tej propozycji.
Wygląda więc na to, że politycy przed wyborami rzucają kierowcom nieświeży kotlet, który i tak już dawno uznali za niejadalny.
Źródło: PAP
tb/