Kaczmarski: trzecia pozycja to mega sukces Hołowczyca
Trzecia pozycja Krzysztofa Hołowczyca w 37. Rajdzie Dakar w gronie kierowców samochodów to mega sukces - uważa jego uczeń Martin Kaczmarski, który rok temu zajął w tej imprezie dziewiąte miejsce. Jego zdaniem tegoroczna edycja była wyjątkowo trudna.
- Krzysiek jechał cały rajd bardzo mądrze. Wiedziałem, że jeżeli nie dopadnie go pech, utrzyma trzecie miejsce. Jestem ogromnie szczęśliwy i nie tylko dlatego, że Hołowczyc jest dla mnie nauczycielem i traktuję go niemal jak ojca. To mega sukces, na który ciężko pracował i zasłużył. W takiej imprezie między trzecią a pierwszą pozycją nie ma różnicy - powiedział PAP.
24-letni wrocławianin przyznał, że po stylu jazdy Hołowczyca można było się spodziewać, że w tegorocznym Dakarze może osiągnąć bardzo dobry wynik.
- Krzysiek jechał przede wszystkim bardzo mądrze i czysto. Na trudnych odcinkach nie ryzykował niepotrzebnie; spokojnie utrzymywał tempo, aby bezpiecznie osiągnąć metę. Tu wygrywają nie ci, co osiągają najlepsze czasy, ale kierowcy, którzy jadą "z głową", bez niepotrzebnego ryzyka - podkreślił.
To nie był jedyny polski sukces w 37. Dakarze. W kategorii quadów bezkonkurencyjny był Rafał Sonik. Kaczmarski przyznał, że można się było tego spodziewać.
- Znam dobrze Rafała i wiedziałem, że prędzej czy później wygra. Jego praca, zaangażowanie i serce, które w to wszystko wkłada musiały przynieść efekt. Jechał perfekcyjnie i jego zwycięstwo było bezdyskusyjne - ocenił.
Wrocławianin przyznał, że tegoroczny Dakar był nieobliczalny. Z rywalizacji w kategorii samochodów wycofało się ponad 80 załóg, w tym takie sławy jak ubiegłoroczny triumfator tej imprezy Hiszpan Nani Roma, który rozbił swój pojazd, a wcześniej jego rodak, rajdowy mistrz świata z 1990 i 1992 roku Carlos Sainz. Sześciokrotny zwycięzca Dakaru w gronie motocyklistów oraz pięciokrotny wśród kierowców samochodów Francuz Stephane Peterhansel ze stratą ponad pięciu godzin zajął 11. miejsce.
- Gdybym miał ocenić ten Dakar jednym słowem, powiedziałbym - przewrotny. Na trasie wiele się działo i nawet bardzo doświadczeni kierowcy mieli problemy, nie dojeżdżali do mety. To pokazuje, że wystarczy czasami sekunda, jakieś drobne niedopatrzenie w sprzęcie i szybko kończy się jazdę - zaznaczył Kaczmarski, który tym razem nie wystartował z powodu kontuzji.
Podczas październikowego rajdu w Maroku doznał skręcenia odcinka szyjnego kręgosłupa. Uraz okazał się na tyle poważny, że lekarze zabronili mu startu.
- W lutym chcę zacząć pierwsze jazdy i wierzę też, że za rok będę na trasie Dakaru. Marzy mi się, aby Krzysiek wygrał, Rafał powtórzył wynik, a ja pokazał się z dobrej strony. Na razie - czas na radość, bo jest z czego się cieszyć - podsumował.