Jedź Adam, jedź! - wywiad z Adamem Małyszem
Adam Małysz zaskakuje nas nie od dziś. Kilkanaście lat temu zadziwił światowych komentatorów skoków narciarskich swoim talentem, przekładającym się na ogromne sukcesy. Po zakończeniu kariery skoczka, zdecydował się zmierzyć z nowym wyzwaniem. Adrenaliny dostarcza mu teraz motoryzacja.
Jakiś czas temu, mieliśmy przyjemność oglądać reklamowe zmagania naszego Mistrza w Skodzie Fabii RS, gdzie skoczek - niczym Ken Block - "smażył" opony na lotnisku i w pełnym poślizgu parkował samochód w dziurze w kartonowej ścianie. Teraz nadszedł czas przygotowań do Rajdu Dakar, w którym Orzeł z Wisły wystartuje za sterami Mitsubishi Pajero. Emocji nie brakuje, dlatego postanowiliśmy zamienić z nim kilka słów przy okazji spotkania w Warszawie.
WP: : Kiedy zaczęła się Pana przygoda z motoryzacją? Od dziecka zajmuje się Pan zawodowo sportem, więc czasu pewnie brakowało na wszystko…
Adam Małysz: To prawda. Niemniej, będąc już małym chłopakiem, interesowałem się wszelkimi pojazdami mechanicznymi. W wolnych chwilach podziwiałem nieosiągalne wówczas samochody, aż do uzbierania gotówki, pozwalającej kupić wymarzonego "Malucha". Później postawiłem w garażu dwa Golfy, Fiata zdobytego na Olimpiadzie oraz kilka Citroenów. Temu wszystkiemu towarzyszyło również oglądanie zmagań sportowców na trasach rajdowych, tudzież torach Formuły 1. Sporty motorowe pochłaniały mnie od zawsze.
WP: : Czy wobec tego, próbował Pan swoich sił w amatorskich wyścigach?
AM: Niestety, z uwagi na ograniczone fundusze, nie mogłem sobie pozwolić na jakiekolwiek starty w dość popularnych KJS-ach [Konkursowa Jazda Samochodem dla osób nie posiadających żadnych licencji sportów samochodowych - dop. aut.]. Rozbicie wspomnianego wcześniej Malucha, niosłoby za sobą poważne konsekwencje finansowe, na co nie mogłem sobie wtedy pozwolić.
WP: : Talent, wraz ze sportową ambicją okazał się dla Pana łaskawy. Przyszły pierwsze sukcesy na arenie nie tylko krajowej, ale i międzynarodowej. To był chyba dobry moment na założenie kasku i ruszenie na rajdowe trasy…
AM: Poświęcając się skokom w stu procentach - czasu wciąż brakowało. Fascynują mnie od dawna quady, więc to na nich w pierwszej kolejności eksplorowałem okoliczne lasy. Później przystosowałem Wranglera Rubicona do użytkowania w trudnych warunkach off-roadowych i zacząłem zapuszczać się w coraz bardziej wymagający teren.
. WP: : A jakim kierowcą jest Adam Małysz na publicznych drogach? Czy udaje się Panu unikać zdobywania punktów karnych i zbyt częstych kontaktów ze służbami mundurowymi?
AM: Staram się jeździć bezpiecznie, mimo że mam pod nogą pokaźne stadko koni mechanicznych w BMW X6. Wyładowuję emocje na odcinkach specjalnych, więc nie mam potrzeby wyżywania się na publicznych drogach. Punktów karnych też nie kolekcjonuję. W zeszłym roku zdarzyła mi się niewielka stłuczka. Cofając uderzyłem w drugi samochód, przez co koniecznym stało się wezwanie policji. Zrobiłem to tylko dlatego, że auto nie należało do mnie. Drugi z pojazdów wzbudzał wątpliwości w kwestii odpowiedniego stanu technicznego, ale sześć punktów karnych i kary finansowej i tak nie udało mi się uniknąć.
WP: : Na zamkniętych obiektach wyładowuje Pan emocje w różnoraki sposób. Jednym z nich jest zabawa w polskiego Kena Blocka w Skodzie Fabii RS. Lepiej Pan się czuje na zabezpieczonym lotnisku, czy podczas przemierzania pustyni wyczynową rajdówką?
AM: Lotniskowa przestrzeń jest znacznie bezpieczniejsza. Zabawa na planie reklamowym usportowionego auta miejskiego pozwala się odstresować i nauczyć nowych ewolucji drogowych. Kontrakt ze Skodą obowiązuje przez dwa lata, więc na pewno nagramy jeszcze kilka odcinków. Zdecydowanie więcej zaangażowania wymaga kilkusetkilometrowy odcinek, pokonywany w towarzystwie pilota. Pustynia pełna jest niespodzianek, a zdani jesteśmy tylko sami na siebie. Tutaj kluczowe okazuje się wzorowe przygotowanie. Muszę pracować nad rozwojem partii mięśni, które w skokach okazywały się całkowicie nieprzydatne. Temperatura jest okrutnie wysoka. Pijemy nawet sześć litrów wody dziennie. Jazdy terenowej wciąż się uczę. Rafał Marton pomaga mi na każdym kroku.
Bycie sportowcem obliguje do zachowania właściwej koncentracji i psychicznego znoszenia rozmaitych nieprzychylności losu. Cały czas nabywam cennego doświadczenia, co pozwala mi doskonalić warsztat. Każdy przejechany kilometr jest na wagę złota. Prosty przykład mamy z Maroka. Nieobliczalne wydmy kryły za sobą korzenie, punkty skalne i inne wystające przeszkody, z którymi niełatwo było mi sobie poradzić. Dopiero precyzyjne wskazówki pilota umożliwiły szybki i czysty przejazd.
Zobacz co Adam Małysz powiedział przed swoim startem w Rajdzie Dakar
Źródło: TVN/NSport
WP: : Jakie są zatem cele Adama Małysza w prestiżowym Dakarze?
AM: Zdaję sobie sprawę z prostego faktu, że jestem nowicjuszem. Przejechanie blisko dziesięciu tysięcy kilometrów w 15 dni to ogromne obciążenie. Brak snu, postoje z dala od cywilizacji oraz odcinki wymagające heroicznego wręcz wysiłku, staną się codziennością. Sukcesem będzie na pewno dojechanie do mety, ale natura sportowca wymaga od nas samych czegoś więcej. W dalszej perspektywie, będę dążył do osiągania coraz lepszych rezultatów i zbliżania się do podium, choć wiem, że to niezwykle trudne w tej dyscyplinie sportu.
WP: : Dziękujemy za rozmowę i mocno trzymamy kciuki za powodzenie w Dakarze 2012.
Rozmawiał: Piotr Mokwiński
lop/mw/mw