Jednak będą zachęty do zakupu aut elektrycznych
Zerowa stawka VAT na pojazdy elektryczne, likwidacja akcyzy, dopłaty do pierwszych 100 tys. samochodów bezemisyjnych - to niektóre zachęty, dzięki którym w 2025 roku w Polsce miałby jeździć milion pojazdów napędzanych prądem.
Plan ma być realizowany w trzech etapach - w fazie pierwszej, do 2018 r., wdrożone mają być programy pilotażowe, które za zadanie będą miały przekonać do elektromobilności. W tym czasie mają też powstać prawne warunki do rozwoju tej gałęzi przemysłu. W fazie drugiej, czyli w latach 2019 - 2020, w wybranych aglomeracjach i wzdłuż sieci TEN-T (Transeuropejskiej Sieci Transportowej) w Polsce ma powstać infrastruktura do ładowania pojazdów elektrycznych. W 32 wybranych aglomeracjach ma już być wtedy 50 tys. pojazdów na prąd i 6 tys. punktów o normalnej mocy ładowania i 400 punktów o dużej mocy ładowania.
W tym czasie - jak zapowiada resort energii - zintensyfikowane będą zachęty do kupowania pojazdów elektrycznych. Oprócz ułatwień podatkowych, w tym zerowej stawki VAT - co jak mówił wiceminister energii Michał Kurtyka - wymaga przekonania do tego pomysłu KE, bo na razie europejskie przepisy takiej możliwości nie przewidują, zachętą ma być uzależnienie opłaty rejestracyjnej od emisyjności i ceny. Oznacza to, że stawka byłaby wyższa dla tych, którzy kupują samochody tańsze, często z drugiej ręki, emitujące wiele zanieczyszczeń.
W fazie trzeciej - w latach 2020 - 2025 - pomysłodawcy planu przewidują, że ze względu na coraz większą popularność, powstanie moda na pojazdy napędzane prądem, to zaś będzie stymulować na nie popyt. Polska sieć energetyczna będzie już wtedy przygotowana na dostarczenie energii dla ok. miliona elektrycznych pojazdów. Jak wskazują autorzy planu, elektrycznie napędzane pojazdy pozwolą na bardziej efektywne wykorzystanie sieci energetycznych, przede wszystkim w tzw. dolinach nocnych, kiedy to elektrownie produkują prąd, a jego zużycie jest niewielkie. W tym czasie napędzane elektrycznością pojazdy mogłyby być ładowane.
Miałby też powstać niewielki, 3-4-osobowy samochód elektryczny, którego nazwa - jak zapowiedział we wtorek szef resortu energii Krzysztof Tchórzewski - zostanie wyłoniona w specjalnym konkursie. Właściciele elektrycznych samochodów mogliby liczyć na bezpłatne parkowanie na publicznych płatnych parkingach, jeździć buspasami, korzystać ze specjalnych ulg na ładowania pojazdów w nocy.
W 2020 r. - jak wynika z planów resortu energii - w Polsce zarejestrowanych powinno być już ok. 75 tys. pojazdów elektrycznych, z czego 70 proc. w aglomeracjach miejskich i obszarach gęsto zaludnionych. W 2025 r. we flocie wykorzystywanej przez administrację publiczną pojazdów napędzanych prądem miałaby być już połowa. 54 tys. pojazdów miałyby być napędzanych CNG a 3 tys. - LNG.
Jak mówił wiceminister energii Michał Kurtyka, dziś w Polsce jest zarejestrowanych ponad 23 mln pojazdów, z czego ponad 20 mln to samochody osobowe - 56 proc. z nich jest napędzanych benzyną, 28 proc. ON, a nieco ponad 14,7 proc. LPG. Jeśli chodzi o samochody ciężarowe i komunikację publiczną, to i w tym segmencie przytłaczająca większość to pojazdy napędzane paliwami pochodzącymi z ropy naftowej.
Na razie - jak wynika z opracowania resortu energii - cena elektrycznego samochodu w Polsce jest dużo wyższa niż auta o napędzie tradycyjnym - waha się od 80 do 220 tys. zł., a koszt przejechania nim 100 km wynosi ok. 10 zł, przy założeniu, że będzie on zużywał 20 kWh energii na 100 km.
Z szacunków resortu wynika, że w naszym kraju jest ok. 305 punktów ładowania (z czego najwięcej w Warszawie). Koszt budowy tzw. normalnego punktu wynosi od 16 do 70 tys. zł, w przypadku tzw. szybkiego punktu ładowania jest to już od 60 tys. do 200 tys. zł. Jak podał resort, choć w polskim transporcie publicznym pojawiają się pojazdy o napędzie elektrycznym, to jednak nadal są to znikome liczby. Liderem jest Warszawa z dziesięcioma autobusami, Kraków - który testuje cztery takie pojazdy, testy odbywają się też w Jaworznie, Lublinie i Rzeszowie. Trolejbusy jeżdżą jedynie w trzech polskich miastach: Gdyni, Lublinie oraz Tychach. Plan na rzecz elektromobilności ma to zmienić.
Dzięki zwiększeniu udziału w polskim transporcie pojazdów elektrycznych - jak wyliczał Kurtyka - po pierwsze będzie można poprawić jakość powietrza w Polsce, co z kolei przełoży się na zdrowie Polaków, po drugie poprawić bezpieczeństwo energetyczne i zbilansować sieć, po trzecie wreszcie, rozwinąć przemysł i badania naukowe.
JS, źródło: PAP