Janusz Kulig... to już trzy lata
Aż trudno uwierzyć, że minęło już tyle czasu. Wydarzenia z 13 lutego 2004 roku są wciąż żywe i bolesne: na strzeżonym przejeździe kolejowym w Rzezawie pod kołami rozpędzonego pociągu zginął Janusz Kulig. Znakomity kierowca, kolega, wielokrotny mistrz Polski. Polski sport motorowy stracił osobę, która stanowiła o jego kolorycie, najbliżsi ukochanego syna, ojca i męża.
To niemożliwe - tak zapewne pomyślało wiele osób, które przed trzema laty usłyszało ten suchy komunikat: "dziś wieczorem, na strzeżonym przejeździe kolejowym w Rzezawie zginął rajdowy mistrz Polski Janusz Kulig". Janusz wjechał pod koła pędzącego do Przemyśla pociągu, bo zapory nie zostały opuszczone, bo widoczność na przejeździe była ograniczona, bo ktoś zaniedbał swoich obowiązków. Grób Janusza Kuliga w rodzinnym Łapanowie to miejsce, które dla kibiców rajdowych jest równie ważne jak słynne patelnie na Walimiu.
Kwiaty, znicze, pamiątki rajdowe z zawodów to zawsze można znaleźć na czarnym grobowcu. Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych - i kibice pamiętają. Właśnie pamięci Janusza Kuliga, ale też i tragicznie zmarłego Mariana Bublewicza, poświęcony będzie Super OS, zaplanowany na 25 lutego w Wieliczce. Patronat honorowy nad zawodami objęli Agnieszka Kulig, Jan Kulig oraz Beata Bublewicz.
Gazeta Krakowska