Trwa ładowanie...
fascynacje
19-06-2008 13:03

Jak to się robi w Czechach?

Jak to się robi w Czechach?
d2c7wtp
d2c7wtp

Zjazd z autostrady pod czeską miejscowością Brno prowadzi wprost do pięknego lasu. Co kilka tygodni niepozorna droga staje się szlakiem przemierzanym przez dziesiątki tysięcy Europejczyków. Myliłby się ten, kto sądzi, że pod Brnem szukają oni sposobności do wypoczynku na łonie natury. Na południu Czech od lat 30. ubiegłego wieku odbywają się wyścigi samochodowe oraz motocyklowe. Początkowo zawody organizowano na zamkniętych fragmentach dróg publicznych. Przełomowym momentem było podjęcie decyzji o budowie toru wyścigowego, który został oddany do użytku w 1985 roku. Od tego czasu obiekt położony na malowniczych wzgórzach nieustannie ewoluuje.

Powodem naszej wizyty w Brnie była eliminacja mistrzostw świata samochodów turystycznych, czyli WTCC. Organizator reklamuje zawody jako „prawdziwe ściganie w prawdziwych autach”. Nic dziwnego, wszak zawodach startują auta klasy średniej, których prezencja odpowiada pojazdom spotykanym na ulicach. Wystarczy nawet najkrótsza wizyta w boksach, by stwierdzić, jak wyczynowe wozy różnią się od cywilnych braci. Wnętrze ogołocone z tapicerki, potężne koła, olbrzymie hamulce, rozbudowane klatki bezpieczeństwa, kubełkowy fotel kierowcy oraz wyżyłowane silniki to chleb powszedni w WTCC.

W tegorocznym sezonie kibice mogą podziwiać nie tylko zaciekłą walkę poszczególnych zawodników. Równie emocjonujący jest pojedynek aut z silnikami benzynowymi z turbodieslami na które postawił wyłącznie zespół Seata. Które źródło zasilania okazało się skuteczniejsze na szybkim torze w Brnie?

Bieg kwalifikacyjny padł łupem Alessandro Zanardiego za sterami BMW 320 si, który przy okazji ustanowił nowy rekord toru. Warto również wspomnieć, że 42-letni Włoch siedem lat temu stracił w wypadku na torze wyścigowym obie nogi. Upór i ambicja włożone w rehabilitację oraz odpowiednio zaprojektowane protezy pozwoliły Zanardiemu na powrót na tory wyścigowe.

d2c7wtp

Po sygnale startu na czoło wyścigu wysunął się Felix Porteiro - kolega z zespołu Zanardiego.

Na pierwszym zakręcie przed Włocha próbował wyjść Alain Menu za kierownicą Chevroleta Lacetti. Porteiro – narzekający po wyścigu na podsterowność samochodu – uległ nieustannym atakom Zanardiego i oddał mu pierwszą pozycję. Metę pierwszego wyścigu jako pierwsze przekroczyły więc dwa BMW oraz Chevrolet Lacetti prowadzony przez Alaina Menu. Ku uciesze kibiców Zanardi uzewnętrznił swoją radość kręcąc efektowne bączki. Kilka chwil później sędziowie ogłosili, że podobne zachowania nawet na torze o szerokości 15 metrów należą do niebezpiecznych i ukarali Alessandro karą 2000 euro. Prowadzący w klasyfikacji generalnej Gabriele Tarquini z zespołu Seata minął metę jako szósty. Warto jednak pamiętać, że Leon TDI Włocha został obciążony 55-kilogramowym balastem. Regulamin WTCC nakazuje, by do drugiego wyścigu stawka najlepszych ośmiu zawodników
z pierwszego biegu startowała w odwróconej kolejności. Tym samym z pole position ruszał Seat Leon prowadzony przez Yvana Mullera. Po pierwszym zakręcie tuż za nim znalazł się drugi zawodnik Seata - Gabriele Tarquini, który przegonił Jamesa Thompsona w Hondzie Accord.

Po 9. i 10. rundzie WTCC Gabriele Tarquini i zespół Seata umocnili się na pierwszych pozycjach w klasyfikacji kierowców oraz producentów. Za nimi znajduje się BMW i Chevrolet. Fabryczny zespół Hondy, na tyle drastycznie odstaje od konkurentów, że nic nie wskazuje na to, by mógł się włączyć do walki o wysokie pozycje.

Między wyścigami samochodów klasy WTCC kibice mogli przyglądać się rywalizacji zawodników startujących w pucharze Skody Octavii oraz Porsche Caymana. Na tor wyjeżdżały również formuły, a także samochody, których czasy świetności minęły kilka lat temu. Wśród tych ostatnich warto wymienić choćby Alfę Romeo 156 – samochód niepodzielnie dominujący w wyścigach turystycznych na początku bieżącej dekady.

d2c7wtp

Tylko w niedzielę na torze w Brnie pojawiło się 59 000 kibiców. Oglądających nie zabrakło także w trakcie – trwających w piątek i sobotę – treningów. Liczne atrakcje i wspaniała atmosfera z pewnością zachęciły wielu z nich do ponownej wizyty w Brnie. Wracając do kraju zastanawialiśmy się, dlaczego na rodzimym torze Poznań nie oglądamy imprez podobnej rangi. Z drugiej strony, czy powinniśmy się temu dziwić, skoro infrastruktura obiektu niemal nie istnieje, a okoliczni mieszkańcy skarżą się na hałas, ponieważ nieudolność automobilklubu nie pozwoliła na osłonięcie toru ekranami dźwiękochłonnymi?

Łukasz Szewczyk

d2c7wtp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2c7wtp
Więcej tematów