Trwa ładowanie...
28-06-2016 10:11

Jak ostrzegać i być ostrzeganym, czyli Coyote kontra Yanosik. Test redakcyjny

Jak ostrzegać i być ostrzeganym, czyli Coyote kontra Yanosik. Test redakcyjnyŹródło: shutterstock/Pincasso
d4m5dsr
d4m5dsr

Pokonaliśmy tysiące kilometrów z dwoma systemami wspomagającymi kierowców: Coyote i Yanosik. Który i gdzie sprawdził się najlepiej?

Coyote i Yanosik. Obu szczególnie przedstawiać nie trzeba. Pierwszy, francuski, cieszy się ogromną popularnością wśród kierowców w Europie. Drugi, polski, jest niekwestionowanym liderem w swojej kategorii w naszym kraju, stając się wygodniejszą alternatywą dla radia CB. Co je różni? Pierwszy jest płatny, drugi darmowy. Oba rozwiązania służą jednak właścicielom aut do tego samego - by mogli wzajemnie ostrzegać się o utrudnieniach na drogach, korkach, objazdach, no i kontrolach policyjnych. Także tych w nieoznakowanych radiowozach.

Dostęp do Coyote i Yanosika możemy mieć przede wszystkim za pośrednictwem aplikacji w smartfonie. Ale nie tylko. Można kupić także specjalnie przygotowane urządzenia. Coyote oferuje trzy rodzaje: ostrzegacz mini, nawigację Nav oraz wideorejestrator S. W przypadku Yanosika jest podobnie: terminal R, kompaktowy ostrzegacz GT oraz DVR z kamerą i funkcją nagrywania. Jakość wykonania urządzeń obu marek jest porównywalna. Ale to sprzęt Coyote po długim użytkowaniu wygląda lepiej. Nie widać śladów przetarć na obudowie czy obluzowania gniazda USB.

Wygląd urządzenia to tylko jeden z elementów świadczących o jego jakości. Najważniejsza jest jednak przydatność podczas jazdy. Jakie zatem mają wady i zalety oba urządzenia? Oto nasza test.

Utrudnienia w Polsce
Pod względem liczby ostrzeżeń Yanosik przoduje w kraju. Trudno się dziwić - dostępny jest za darmo. Bez względu na to, czy jeździmy w dużej aglomeracji czy poza miastem, komunikaty o „suszarkach” czy nieoznakowanych radiowozach pojawiają się częściej niż we francuskim systemie. Coyote ma inny model biznesowy. Za usługę trzeba płacić miesięczny abonament, co zdaniem producenta ma gwarantować większą wiarygodność przesyłanych przez użytkowników powiadomień. Twierdzi także, że w przypadku płatnego systemu kierowcy są bardziej zaangażowani i lepiej dbają o jakość zgłoszeń.

Coyote Coyote (fot. mat. prasowy)
Coyote Źródło: Coyote (fot. mat. prasowy)

Nietrudno jednak o wrażenie, że wystarczy wyjechać kilkanaście kilometrów poza Warszawę, Poznań czy Trójmiasto, by ogromna zaleta Coyote, czyli informacja o użytkownikach (skautach) obecnych w pobliżu, stała się jego przekleństwem. Nieraz pokonywaliśmy dziesiątki kilometrów i nie natrafiliśmy na jakiegokolwiek skauta. Siła społeczności ma jednak także swoje ograniczenia. Tam, gdzie nie ma ludzi, nie ma też informacji. Właśnie dlatego, jeżdżąc po rzadko uczęszczanych drogach (np. w Bieszczadach czy na tzw. ścianie wschodniej), nieraz trafialiśmy na policyjne kontrole, o których nie informował żaden z programów. Niemniej trzeba przyznać, że wiedza o tym, ilu kierowców zmierza w tę samą stronę i znajduje się z przodu jest bezcenna – tego Yanosik póki co nie ma.

d4m5dsr

Jedno jest pewne – niezależnie, gdzie są kierowcy i ilu ich jest, są oni wyczuleni przede wszystkim na policyjne kontrole prędkości, patrole ITD oraz nieoznakowane radiowozy. Korki i objazdy schodzą na dalszy plan.

Fotoradary i kontrole prędkości
Oba programy przeszły ciężką próbę na przełomie roku, gdy straże miejskie i gminne utraciły prawo do kontroli prędkości przy użyciu fotoradarów. Zapisane lokalizacje tych urządzeń przestały być ważne i zamiast pomagać kierowcom, zaczęły przeszkadzać, wysyłając co chwilę błędne alarmy. Mapy trzeba było wyczyścić w oparciu o informacje od kierowców. Należy jednak przyznać, że w obu systemach dość szybko uporano się z odświeżeniem bazy danych. Niemniej jednak nawet po kilku miesiącach wciąż trafiają się błędne ostrzeżenia o kontrolach. Nie dotyczy to tylko Coyote i Yanosika, ale także konkurencji, np. Ryśka czy nawigacji takich firm jak Garmin i TomTom.

Utrudnienia w Europie Zachodniej
O ile Yanosik przoduje w Polsce, tak Coyote króluje w Europie Zachodniej. Szczególnie we Francji, skąd pochodzi. Właśnie dlatego podczas wyjazdu na mecze Euro 2016 lub w trakcie zagranicznych wakacji to właśnie Coyote sprawdzi się najlepiej. Kierowca otrzymuje alarmy o tzw. strefach zagrożenia czy obszarach, na których występują fotoradary stacjonarne. W przypadku doraźnych kontroli pojawi się alarm o obszarze tymczasowego ryzyka. Ponadto system poinformuje o korkach, zwężeniach, wypadkach i różnych obiektach na drodze. Bardzo istotna, szczególnie w Niemczech na autostradach, może okazać się też funkcja alarmu o samochodach jadących pod prąd. Yanosik za granicą (prócz Litwy) nie będzie przydatny.

Yanosik Yanosik (fot. mat. prasowy)
Yanosik Źródło: Yanosik (fot. mat. prasowy)

Czy ostrzeżenia są wiarygodne?
Twórcy obu rozwiązań chwalą się systemem weryfikacji zgłoszeń oraz sprawdzania poziomu wiarygodności użytkowników. Mamy zatem pomysłowe oceny wyrażane w gwiazdkach, by upewnić się, kto jest autorem danego komunikatu. Na co dzień działa to całkiem sprawnie, ale na pewno nie idealnie. Zwykle, gdy na drogi wyjeżdża więcej tzw. „niedzielnych kierowców”, najłatwiej zaobserwować przyrost błędnych informacji. Zdarza się, że patrole ITD traktowane są jako policyjne kontrole prędkości. Podobnie jest w przypadku radiowozów prewencji spotykanych na posesjach położonych wzdłuż głównych dróg. Trzeba się również liczyć z tym, że podróżując autostradą, możemy być ostrzegani o fotoradarze stacjonarnym, który stoi na równoległej drodze niższej kategorii. Tak było m.in. wzdłuż odcinka A1 w okolicach Włocławka. Ostrożnie również należy traktować informacje o dopuszczalnych prędkościach. Najwięcej błędów zdarza się w przypadku czasowej zmiany organizacji ruchu (np. na skutek remontów).

d4m5dsr

Który system jest wygodniejszy w obsłudze?
Ocena obsługi to w dużej mierze kwestia gustu. Obu aplikacji trzeba się nauczyć i po prostu przyzwyczaić do zastosowanych rozwiązań oraz symboli ostrzeżeń. W przypadku wersji do sprzętu mobilnego z Androidem świetnie sprawdza się głosowe dyktowanie adresu w Yanosiku. Warto także spróbować funkcji ostrzegania głosem (alternatywa dla klikania w ikony na ekranie).

W przypadku obu programów na pewno warto skorzystać z funkcji działania aplikacji w tle. Dzięki temu możemy użyć innej nawigacji, a jednocześnie wyświetlać na ekranie małą ikonę ostrzegacza. Przy odrobinie szczęścia uda się nawet wyświetlić obraz z telefonu na ekranie radia samochodowego. W iCoyote jest to już standard, jeśli mamy do dyspozycji sprzęt kompatybilny z MirrorLink (smartfon i radio). W przypadku Yanosika podobny efekt można osiągnąć metodą prób i błędów podczas podłączania telefonu w samochodzie i wykorzystania MirrorLink. Działa to jednak bardzo niestabilnie.

iCoyote oraz Yanosik jako nawigacje samochodowe
Obie aplikacje do smartfonów mogą pełnić rolę zwyczajnej nawigacji. Wystarczy wskazać miejsce docelowe i poczekać na obliczenie trasy. Pod względem jakości map i danych lepiej wypada Coyote, który korzysta z danych Here. Yanosik bazuje na bezpłatnych mapach OSM (Open Street Maps), których baza adresowa pozostawia wiele do życzenia. Niemniej, jeśli już uda się ustalić cel, to w obydwu przypadkach można omijać zatory, gdyż użytkownik ma dostęp do stale aktualizowanych danych o korkach pojawiających się po drodze. Póki co nieco lepsze wrażenie pozostawia system omijania utrudnień w aplikacji Yanosik: w trakcie podróży pojawia się więcej informacji o natężeniu ruchu. Nie ulega jednak wątpliwości, że do liderów takich jak AutoMapa czy NaviExpert wciąż jeszcze brakuje obu programom.

d4m5dsr

Koszty
Yanosik jest bezpłatny, bez względu na to, czy korzystamy z funkcji ostrzegania czy też nawigacji. Z Coyote jest inaczej. Bezpłatna jest funkcja nawigacji. Płacić natomiast trzeba za funkcjonalność ostrzegania – niemal 240 zł za rok. Dodatkowo płatna jest także opcja MirrorLink, czyli wyświetlania Coyote w kompatybilnym radiu samochodowym – 79,99 zł. To drogo.

Warto pamiętać o jeszcze jednym. Niezależnie od tego, czy za program w smartfonie trzeba zapłacić czy też nie, pozostaje jeszcze kwestia transferu danych. Innymi słowy, za dostęp do internetu musimy płacić u operatora sieci komórkowej. Choć w przypadku krajowego internetu koszty są znikome, tak podczas wyjazdu za granicę trzeba liczyć się z wyższymi opłatami.

Który jest lepszy?
Zależy gdzie. W Polsce Yanosik jest bezkonkurencyjny przede wszystkim za sprawą dużej społeczności kierowców. Gdyby nie ona, Yanosik niczym nie różniłby się od innych ostrzegaczy dostępnych jako aplikacje m.in. w sklepie Google Play. Coyote jest za to bezkonkurencyjny za naszą zachodnią granicą, gdzie Yanosik do niczego się nie przyda. Francuskie urządzenie ma jeszcze jedną przewagę. Jeśli drażnią nas reklamy pojawiające się znienacka podczas nawigacji lub jazdy w trybie ostrzegania, warto wydać kilkanaście złotych miesięcznie i mieć święty spokój. A przy okazji wsparcie w ramach usługi Coyote Concierge, którą najłatwiej docenić wówczas, gdy będziemy potrzebowali pomocy drogowej, szybkiej naprawy, noclegu czy dodatkowych informacji.

d4m5dsr
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4m5dsr
Więcej tematów