Inspekcja Transportu Drogowego: łamią prawo, żeby ukarać kierowców?
Do katalogu służb mundurowych, spędzających sen z oczu powiek - policji oraz straży miejskiej - dołączyła Inspekcja Transportu Drogowego. W 2012 roku zakupili oni nieoznakowane samochody i po wyposażeniu ich w mobilne fotoradary zaczęli regularne polowanie na kierowców. Okazuje się, że nielegalnie.
Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpiła do ministra transportu w sprawie używania nieoznakowanych pojazdów służbowych przez ITD. W jaki sposób - zdaniem RPO – „krokodyle” łamią prawo? Przepisy dotyczące funkcjonowania ITD jasno określają wygląd radiowozów, którymi może posługiwać się ta służba. Powinien być on zielony, z białymi elementami na masce i drzwiach, napisem Inspekcja Transportu Drogowego i światłami uprzywilejowania na dachu. A co z nieoznakowanymi samochodami? Aktualne przepisy przewidują stosowanie takich pojazdów w wyjątkowych przypadkach, a przecież te, które wykorzystywane są jako bazy dla fotoradarów, nie posiadają odpowiedniego oznakowania z zasady i są wykorzystywane codziennie.
Zdaniem Rzecznika zarówno ochrona bezpieczeństwa w ruchu lądowym i - pośrednio - tak ważnych dóbr prawnych jak życie i zdrowie uczestników ruchu czy ich mienie, jak również powstrzymywanie wszystkich uczestników ruchu przed naruszaniem przepisów ruchu drogowego, byłyby realizowane większym stopniu wówczas, gdyby kontrola była prowadzona przez funkcjonariuszy posługujących się pojazdami oznakowanymi.
Ponadto Rzecznik zauważa w wystąpieniu, że przepis rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej w sprawie wzoru odznaki identyfikacyjnej inspektorów Inspekcji Transportu Drogowego oraz oznakowania pojazdów służbowych Inspekcji Transportu Drogowego, wskazujący w sposób bardzo niedookreślony przypadki, w których użycie pojazdów mechanicznych jest dopuszczalne, wykracza poza zakres delegacji do wydania rozporządzenia, zawartej w ustawie o transporcie drogowym. Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca się z prośbą o możliwość zmiany wspomnianego rozporządzenia, zmierzającej do wyłączenia możliwości używania przez Inspekcję Ruchu Drogowego w ramach kontroli czynności ruchu drogowego samochodów nieoznakowanych.
Działalność ITD budzi wiele kontrowersji. W 2013 r. okazało się, że ITD bezprawnie nakłada mandaty na tych kierowców, którzy nie chcą lub nie mogą wskazać sprawcy przekroczenia prędkości. Karanie takich wykroczeń należy do uprawnień policji, nie zaś ITD. Zgodnie z prawniczą wykładnią ITD nie ma nawet prawa przekazywania takich spraw sądowi. To jednak nie przeszkadza "krokodylkom" w ciągłym wysyłaniu druków zawiadomienia o przekroczeniu prędkości z żądaniem przyznania się do winy lub wskazania sprawcy. Co ważne, druk ten nie zawiera zdjęcia sytuacji. Można je obejrzeć dopiero w sądzie. W październiku 2012 roku Rzecznik Praw Obywatelskich zakwestionowała prawo ITD do zarządzania danymi osobowymi kierowców i ich przechowywania - w tej kwestii po prostu nie ma przepisów. Oznaczałoby to jednak zupełny paraliż systemu fotoradarów, więc głos RPO został
pominięty.
Oczywiście można pomyśleć: nie od dziś wiadomo, że jakość stanowionego w Polsce prawa jest fatalna, skoro jednak fotoradary służą poprawie bezpieczeństwa, to dlaczego nie przymknąć na to oka? Niestety, sam szef ITD dostarczył argumentów, by nie wierzyć w pożyteczną misję systemu fotoradarów. W październiku 2012 roku Tomasz Połeć zaproponował, by zgoda na mandat i uiszczenie kary w ciągu 21 dni oznaczały brak punktów karnych. Taki system byłby idealnym wyjściem dla zamożnych piratów drogowych i nieskończenie chłonnego budżetu państwa. Tym samym bezpieczeństwo uczestników ruchu odstawiono by na dalszy tor. Wizerunek ITD wśród kierowców jest fatalny, a dodatkowo pogorszyła go sprawa jednego z ciechanowskich inspektorów, który w czasie służby, zamiast pilnować działania mobilnego fotoradaru zamontowanego w służbowym samochodzie, miał - zdaniem wyszkowskiej prokuratury - zakuć w kajdanki i zgwałcić przydrożną prostytutkę.
Źródło: RPO
tb, moto.wp.pl