Inny niż wszystkie - Faralli & Mazzanti Antas V8

|

|
| --- |
Współczesne samochody, choć różne, są do siebie bardzo podobne... Są składane przez automaty, mają wiele wspólnych części, a za większość projektów odpwoeiada zaledwie kilka grup stylistycznych.

Kto pragnie prawdziwej elitarności oraz unikalności, powinien udać się do Włoch i odnaleźć w Pizie niewielki zakład z szyldem Faralli & Mazzanti. Niewielki, acz z wielkimi tradycjami. Początkowo firma zajmowała się restaurowaniem zabytkowych pojazdów. W trakcie 40 letniej historii w garażach firmy pojawił się między innymi bolid legendarnego Stirlinga Mossa. W trakcie rekonstrukcji nierzadko nie wystarczyło rozebranie auta na części pierwsze, kilka kosmetycznych poprawek i złożenie w jedną całość. Klasyki w gorszej kondycji zmuszały pracowników do żmudnej rekonstrukcji wielu elementów, co na dobrą sprawę przypominało budowę pojazdu. Wówczas zrodził się pomysł zbudowania własnego samochodu...

Nadwozie powstaje poprzez nałożenie aluminiowego poszycia na stalowy szkielet nadwozia. Nie trzeba chyba dodawać, że karoseria jest ręcznie formowana, a konstrukcja nośna powstaje przy użyciu młota oraz kowadła! Dzięki braku komputerów na linii montażowej proces produkcyjny jest stosunkowo plastyczny, zaś klient może zamówić wóz z unikalną stylizacją nadwozia.

Antas wyróżnia się z tłumu pękatymi błotnikami oraz długa maską. Kabina pasażerska, jak przystało na Gran Turismo, została osadzona blisko tylnej osi. Agresji nadał też duży wlot powietrza w przednim pasie oraz na masce. Nic dziwnego, że producent zdecydował się nazwać samochód Antas, co w języku Etrusków znaczyło „orzeł”.

Mimo że prezencja Antasa nawiązuje do samochodów z lat ’30 ubiegłego wieku, kierowca powinien mieć się na baczności. Nobliwy wóz potrafi zaskoczyć brutalnością. Do napędu posłużył bowiem duży silnik wzięty wprost z legendarnego Maserati Quattroporte. Jednostce napędowej Antasa daleko do obecnych trendów w świecie motoryzacji. Dość powiedzieć, że osiem cylindrów jest zaopatrywane w paliwo przez cztery dwugardzielowe gaźniki Webera. W dobie bezpośredniego wtrysku benzyny oraz sekwencyjnego turbodoładowania brzmi to co najmniej archaicznie... Jednak osiem cylindrów i 4,7 litra pojemności skokowej szybko zbijają z tropu malkontentów. Przy 6000 obr./min kierowca dysponuje mocą 310 KM, a 421 Nm przy 3500 obr./min pozwala na dynamiczną jazdę bez dokręcania obrotomierza do końca skali... Kto jednak postanowi to uczynić, od 0 do 100 km/h przyśpieszy w 5 sekund, a na pustej drodze rozpędzi się nawet do 270 km/h.

To aż nadto
wystarczające osiągi w samochodzie, którego głównym atutem jest ekskluzywność oraz reprezentacyjny wygląd. Jednak konstruktorzy zostawiają klientom otwartą furtkę, informując o możliwości zamontowania każdego silnika, o ile będzie umożliwiał przeniesienie mocy na tylną oś.

Wnętrze samochodu jest świetnie wykończone. Wzrok od razu przykuwają nostalgicznie stylizowane wskaźniki osadzone w tafli polerowanego metalu. Gdyby nie sportowa kierownica oraz mocne wyprofilowanie foteli pokrytych pikowaną skórą, można by odnieść wrażenie, że Antas powstał kilkadziesiąt lat temu. Później odkrywa się nakładki na pedały oraz dźwignię zmiany biegów oraz hamulca ręcznego z logiem firmy Momo, która od lat kojarzy się z samochodami o ponadprzeciętnych możliwościach. Wyścigowy rodowód ma również włącznik zapłonu oraz przycisk rozrusznika umieszczony pod sufitem.

Faralli & Mazzanti stara się na każdym kroku podkreślić unikalność Antasa. Przy odbiorze samochodu klient otrzymuje pudełko wykończone aksamitem. Puzderko skrywa srebrną tabliczkę z numerami wozu, a także album ze zdjęciami oraz filmy na płycie DVD prezentujące krok po kroku proces powstawania konkretnego egzemplarza.

Cena? Ręczne wykonanie, wielka dokładność i ekskluzywność muszą mieć wymierną wartość. W przypadku Faralli & Mazzanti Antas V8 znacznie przekracza pół miliona euro...

Łukasz Szewczyk